2015-11-01 - Agnieszka

W piątek, 30 października, tuż przed dniem Wszystkch Świętych, odeszła Agnieszka Kremky. Latem w Bornem w ramach warsztatów literackich pisaliśmy zabawne wierszyki
 i nowelę kryminalną "Centrum. Kobieta z tatuażem". Bawiliśmy się znakomicie, obmyślając kolejne zdarzenia i nowych bohaterów. Na zakończenie Aga napisała wierszyk.

Już komisarz bieży drogą,
Aby uwieść Wandę srogą.
Doceń Wandziu Kreta wdzięki,
Po cóż te straszliwe męki.
Przyjmij Wando serce Kreta,
Nie chwilowa to podnieta.
Smok z ramienia Wandy prosi,
Oddaj Wando Kreta Gosi.
Ona też samotność znosi,
Ona słodycz w sobie nosi.
Gosia zawsze, jeśli trzeba,
Miód załatwi mu do chleba.
Smutki Kreta zaś ugasi
Uśmiech przy sałacie Kasi.
Już zagadka rozwiązana,
Tylko miłość im niedana.
Wanda twardo, mój Turnusie,
Opierała się pokusie.
Kret wyjechał z aspirantem,
Czyżby Wandę puścił kantem?
Nie, on nadal wzdycha skrycie: „Co za życie, co za życie…” 

Co jest, kurwa, z tym życiem? Nie zgadzam się.
=======================================

Wiersz dla AK

(Jacques Prévert)

Elle a mis le café
Dans la tasse
Elle a mis le lait
Dans la tasse de café
Elle a mis le sucre
Dans le café au lait
Avec la petite cuiller
Elle a tourné
Elle a bu le café au lait
Et elle a reposé la tasse
Sans me parler
Elle a allumé
Une cigarette
Elle a fait des ronds
Avec la fumée
Elle a mis les cendres
Dans le cendrier
Sans me parler
Sans me regarder
Elle s'est levé
Elle a mis
Sa chapeau sur sa tête
Elle a mis son manteau de pluie
Parce qu'il pleuvait
Et elle est parti
Sous la pluie
Sans une parole
Sans me regarder
Et moi j'ai pris
Ma tête dans ma main
Et j'ai pleuré.

(nadesłał Stefan Orzechowski)

  2 komentarze  | 
  • próba - Użytkownik: rl, 2015-11-02 16:33:53
    Próbę mamy wszyscy jedną, to prawda. I jest to idiotycznie pomyślane. Ale niekórzy z nas mają ją bardzo krótką. I to jest jeszcze głupsze.
  • życie - Użytkownik: Stev, 2015-11-01 21:56:46
    nie będę sie wymądrzał, nie dziś;
    więc cytuję....

    "Cóż może być warte życie, jeśli pierwsza próba jest już życiem ostatecznym? Dlatego życie zawsze przypomina szkic. Ale nawet szkic nie jest właściwym określeniem, bo szkic to zawsze zarys czegoś, przygotowanie do obrazu, gdy tymczasem szkic, jakim jest nasze życie, to szkic bez obrazu, szkic do czegoś, czego nie będzie."

    Milan Kundera "Nieznośna lekkość bytu"

2015-10-19 - Namiestnik. Niebyt czy historia

    Nie znamy nawet jego imienia (praenomen). Urodził się przypuszczalnie gdzieś w Italii, na ziemi samnijskiej (to na południe od Rzymu). Ale możliwe, że pochodził z Hiszpanii albo Galii. Któż wie? Nikt, i raczej tak już zostanie. Po wiek wieków.
Na świat przyszedł parę lat przed Tym, przez którego świat nie zapomni go już chyba nigdy. Mniej więcej Jego rówieśnik.
Wysłany przez cesarza na odległą placówkę, do dziwnego, niepokojącego kraju, o którym w stolicy krążyły przeróżne, raczej ponure opowieści. Do ludzi, którzy w wielkiej świątyni czcili głowę osła (tak mówiono), którzy obcinali niemowlętom napletki, którzy (o zgrozo!) nie oddawali czci boskiemu cezarowi, jego boskiej żonie i Jowiszowi Kapitolińskiemu, i którzy nie służyli w wojsku, bo im się nie chciało maszerować w szósty dzień tygodnia i nie odpowiadało im proste żołnierskie jadło.
Kiedy tam dotarł, na tę wysuniętą placówkę? Mówi się, że w roku 26, ale może być, że parę lat wcześniej lub parę później. Bo i ta straszna data, przez którą wszedł do historii ludzkości, pewna nie jest.
Jaki był? Gwałtowny tępy urzędnik, obawiający się o swoją posadę? Zadufany, pewny swoich talentów politycznych, których przecież nie miał gdzie szlifować, bo poza stolicę raczej wcześniej głowy nie wychylił? Zarządca kraju, gdzie każdy, nawet najsprytniejszy i tak by się przewrócił?
A może myśliciel, czytający w ukryciu Platona, który wśród piasków pustyni i w nadmorskiej samotni dociekał, cóż to jest prawda. Czy też tajny Boży agent, bez którego Nie Wykonałoby Się To, Co Się Miało Wykonać? (W jakimś kościele etiopskim jest nawet świętym...).

Czy się na tym swoim mniej więcej dziesięcioletnim urzędowaniu wzbogacił? Pewno tak, wszyscy coś odkładali, ale kariery w centrali potem nie zrobił, bo historycy, inskrypcje, artefakty archeologiczne o jego drugiej fazie życia uparcie milczą.
Gdzie zmarł? W stolicy? Na wygnaniu? (Bo jednak mógł go kolejny cezar przegnać za, bądźmy szczerzy, niezbyt udane rządy w jednej ze wschodnich prowincji). I znów legenda tylko, a nie fakty. Więc: w Galii, w Germanii…

O Poncjuszu Piłacie Ann Wroe napisała zajmującą książkę. To próba schwytania w sieć życia, gdzie historia, fakty mieszają się z wyobrażeniami, fantazjami, wchłanianymi obficie przez tradycję, literaturę, to wysiłek odsłonięcia umysłu i duszy (więcej w tych poszukiwaniach pisarki niż Piłata). Wroe czyta Bułhakowa, śledzi średniowieczne misteria Męki Pańskiej, zanurza się w jeziorach
i rzekach z legend i baśni. Monumentalna, a zarazem bardzo poetycka, piękna książka o człowieku, który zdziwiłby się bardzo, że miliony ludzi co niedziela mówią w uniesieniu: „Umęczon pod Ponckim Piłatem…”.
Bo to zwyczajny facet był, ani gorszy, ani lepszy. Taki los, albo niebyt, albo historia.

IKONKI_!1.jpg Ann Wroe, Poncjusz Piłat, tłum. Jarosław Mikos, W.A.B., seria Fortuna i fatum, 2015 r., 512 stron

PS
Frazę "...pod Ponckim Piłatem" wprowadzili do Credo Ojcowie Kościoła dla podkreślenia historyczności Jezusa Chrystusa. 

PS 2
Poncjusz (Pontius) to nomen ("nazwisko"), a Piłat (Pilatus) to cognomen, przydomek (pilum - oszczep). A gdzie imię? Jak mówiła do P.P. jego matka, gdy miał 5 lat?
Gdzieś może żyje jakiś jego potomek (miał przecież żonę; tradycja przekazała nam jej imię: Prokula). Jeśli więc usłyszycie gdzieś: "Nie znajduję w nim żadnej winy" albo "Którego z tych dwóch chcecie, by wam uwolnił?", to może być on.

 

 

 

2015-09-24 - Ludy Ziemi, czyli skąd się wzięla literatura

23 września w „Dobrej Karmie”, katowickiej knajpie wegetariańskiej, wieczorne misterium „Baśnie Ludów Ziemi”. Razem z Magdą Polkowską jesteśmy na amerykańskiej prerii, na syberyjskich, na kazachskich stepach. Gdzieś tam ­- w wigwamie, w jurcie, pod osłoną nieba, przy ognisku, nad jeziorem, nad oceanem, nad rzeką, pod urwiskiem, na wzgórzu - słuchamy baśni. Płyną opowieści.

Pisze Magda: „Opowiadanie historii to sztuka wszystkich ludów Ziemi. To prosta, piękna forma, oparta w wielkiej mierze na improwizacji i na wyobraźni słuchaczy. To mozaika głosu, tańca, ciszy, śpiewu, dźwięku tradycyjnych instrumentów oraz odgłosów natury... Opowiadanie to wspólna podróż w inne światy, aż do dna wielkiego jeziora pełnego tajemnic. Na chwilę opuszczamy tę baśń, którą nazwaliśmy własną, tę  zatytułowaną naszym imieniem, i przenosimy się w świat równoległy, który istnieje, by zaczerpnąć: każdy co innego, każdy tego, czego potrzebuje. 

Magda pochodzi z Gdańska, kształciła się na wydziale antropologii i ekologii w New Jersey
i Kalifornii. Opowiadaniem historii zajmuje się od „dawna niedawna”. Inspirację czerpie od „starej kobiety, która mieszka w ciszy jej samej, na dnie świętego jeziora”, oraz ludów, wśród których przebywała (w rezerwatach Południowej Dakoty, w Meksyku,
w Kazachstanie, na stepach Południowej Syberii).

Bo taka jest geneza naszej literatury: opowieść. Szamana, grajka włóczęgi, aojda, starej kobiety. Przy wtórze rytmu bębna, dźwiękach piszczałki, syringi, aulosu. W szumie liści i zawodzeniu wichury. Monotonny głos, przechodzący w śpiew.
O Drzewie Życia, o Ludziach Nieba, o dziewczynce, która nie wiedziała, kim jest naprawdę.
I o armadzie okrętów, która popłynęła, by uwolnić porwaną Helenę. I mądrym, sprytnym Odyseuszu, który jednak nie umiał znaleźć drogi do domu.

Magda opowiada historie, które się zagubiły, tak jak my zagubiliśmy się w świecie.
I zamiast snuć wspólną opowieść naszego Plemienia, każdy śpiewa swoją własną. Te mieszają się, plączą i świat nie wie, w którą stronę się toczyć. Dlatego, jeśli możecie, słuchajcie „Baśni Ludów Ziemi” i podążajcie za Magdą, bo ona wie, ona wie.

Wejdźcie teraz do jurty, przykryjcie się ciepłym pledem i posłuchacie o dziewczynie-foce albo o mądrej Kijo Kepe:

http://basnieludowziemi.wix.com/basnieludowziemi#!landscapes/ck0q

polkowska.jpg

 

 

2015-09-03 - Iza

Już nie bardzo pamiętam jej twarzy (z przeszłości dobiega ciepły głos) i muszę wspomóc się wyszukiwarką. Spotkaliśmy się raz, na V Festiwalu Opowiadań we Wrocławiu.
Tylko parę dni, dziesięć lat temu, a ja pamięć mam coraz gorszą. Zachowałem za to krótkie opowiadanie "Negatyw", które czytała w czasie warsztatów. Zaglądam do tekstu, po latach. O krótkiej, tragicznie zakończonej miłości białego i czarnego, w majątku rodziców białasa, gdzieś w RPA. 
Wiem już, że afrykańskie motywy są w głowie Izy od dawna.
Bo w Samotności Portugalczyka często wędruje do dawnych kolonii portugalskich,
do Angoli, do Mozambiku. Zagląda tam oczami imigrantów, szukając zrozumienia współczesnej Portugalii. Inne klucze znajduje w historii dyktatora Salazara, wspomnieniach funkcjonariszy bezpieki, wywiadzie z pisarzem Gançalo M. Tavaresem, w rozmowach
ze zwykłymi Portugalczykami, w historiach z przeszłości (dawnej - gdy portugalscy żeglarze odkrywali nam świat) i tej bliższej - gdy była Portugalia (Lizbona)
furtą dla tysięcy uchodźców z krajów okupowanych przez nazistów. 
To nie są zwykłe reportaże, to mocne, wyraziste fotografie krańca Europy, daleko odbiegające od relacji zdawkowych, pocztówkowych. 
A jak to się czyta, jednym tchem, i nie tylko dla samych historii, również dla języka
i formy, Izy Klementowskiej - reportażystki znakomitej. Która wie, jak rozmawiać i rozumie tych, z któymi droga reportażu ją zetknęła.
Z okładki książki przepisuję: reporterka i dziennikarka, stypendystka MKiDN, publikowała w [tu bogata lista tytułów prasowych i antologii]. Od siebie jeszcze dodam - autorka cyklu reportaży o starości, jeszcze przede mną.
Szczerze polecam. I mam nadzieję na spotkanie, może w czasie kolejnej edycji MFO?
IKONKI_!1.jpg Iza Klementowska, Samotność Portugalczyka, Wołowiec 2014

portugalczyk.jpg

2015-09-02 - Kosz ułomków. Gançalo M. Tavares,

IKONKI_KOSZYK.jpg pisarz portugalski, tak mówi głosem pana Krausa w książce Panowie
z dzielnicy 
(tłum. M. Lipszyc), co cytuję za Samotnością Portugalczyka Izy Klementowskiej (pozdrawiam, Izo):

"Kiedy polityk opowiada nam o niebie i wyciąga palce w górę, mówiąc: 'Widzicie?', właśnie w tym momencie powinniśmy przyjrzeć się się uważnie przedmiotom, które trzyma
u siebie w piwnicy", co wrzucam do sztambucha wszystkim ślepo wierzącym w niebiańskie loty polityków".

O mądrej książce Izy i samej Izie piszę osobno.

« Pierwsza  < 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 >  Ostatnia »