2015-08-29 - Taka terapia

Pomysł, by dla pensjonariuszy turnusu centrum rehabilitacji pewnej neurochoroby (ani literatów, ani nawet osób o pisarskich skłonnościach, poza 2-3 przypadkami) zorganizować warsztaty literackie przyszedł mi do głowy parę lat temu (sam też bywam klientem ośrodka). Od pomysłu do realizacji czasem długa droga. Koniec końców… Przygotowałem program „Warsztaty Literackie Born(e) to Write 2015” i na Facebooku, na miesiąc przed rozpoczęciem turnusu, pojawiły się notki o literaturze, o pisaniu.
I zaproszenie do prób literackich. Prawdziwe warsztaty rozpoczęły się już w centrum. Kilku spotkaniom towarzyszyło układanie wierszy i wierszyków oraz zbiorowe pisanie opowiadania kryminalnego. Parę osób przygotowało krótkie rozprawki o literaturze. Koroną był Grand Slam Literacki.

Opowiadanie (wątki lokalne absolutnie zdominowały treść) pisało dziesięć osób, po parę stron, kolejno, niektórzy siadali do pisania kilka razy. Osoba, która aktualnie „trzymała pióro”, mogła decydować o kierunku rozwoju akcji, wpływać na wygląd, charakter bohaterów itd. Cały czas trzymałem wodze mocno w ręku, w momentach przełomowych zwoływałem naradę i demokratycznie podejmowaliśmy decyzje. Chciałem przekonać uczestników, że pisanie prozy nie jest sztuką czarnoksięską, że wymaga pomysłu, ale też przygotowania, konsekwencji, uporu. 

Pisano też wiersze. Raczej wierszyki, zabawne, lekkie, czasem purnonsensowe.  Dedykowane personelowi, koleżankom i kolegom z turnusu, miejscu, w którym przebywaliśmy, różnym wydarzeniom. Były więc limeryki, lepieje i moskaliki, prawdziwą furorę zrobiły groteskowe epitafia. Były też udane próby napisania haiku, akrostychy, apostrofy, brachycolony, nawet 13-zgłoskowiec.  Mam nadzieję, że w tej "poezji niepoważnej" udało pokazać urodę, wyjątkową „giętkość” naszego języka (niskie ukłony dla Probierczyka).

Przygotowano dwie książeczki, wybór wierszy i opowieść. Nie ma pisania bez czytania, zatem dla następców mamy pierwiosnki.

Okazało się, po raz kolejny, że choroba nie musi oznaczać zniszczenia wyobraźni
i pogrzebania radości życia. Medium była tu literatura, w wersji twórczej (proszę zajrzeć na FB, by przekonać się o jakości małych form poetyckich pisanych przez kursantów: https://www.facebook.com/events/369360313267721/).
Podobne rezultaty daje malowanie, rzeźbienie, fotografowanie. Pisanie wydaje się bardziej męczącą drogą. Gra na skrzypcach byłaby jeszcze trudniejsza…

I jeszcze jedno.
Każdy nosi w sobie poetę. Źle jednak, jeśli moderatorzy różnych www dozwalają na publikację utworów o niskiej wartości artystycznej. Przykłady można mnożyć. Pisać bowiem można i trzeba, ale nie wszystko musi wychodzić za próg.
Ale nawet osoby dotknięte poważnymi przypadłościami psychicznymi, neurologicznymi piszą piękne wiersze. Na pomysł przeprowadzenia warsztatów poetyckich z osobami chorymi na Alzheimera wpadł w 2004 roku Gary Glazner, amerykański spoken wordowiec; tu strona Alzheimer's Poetry Project: http://www.alzpoetry.com/.
Czy jest SM's Poetry Project?
Trzeba zatem wskazywać dobre drogi, choć niekoniecznie te najłatwiejsze. Tylko tyle.

PS
Na stronie "Opowieści" wrzuciłem pdfa z tekstem opowiadania "Centrum. Kobieta
z tatuażem".

2015-08-23 - Drugi

Wakacje poza oczywistymi radościami przynoszą nam także mniej lub bardziej oczywiste nieprzyjemności. Osy, komary, dalej udary słoneczne, oparzenia z jednej, zimny Bałtyk i ulewne deszcze z drugiej strony, twarde jak podeszwa wołowe bitki w hotelowej stołówce, twarde jak kamienna posadzka w bernardyńskim opactwie materace na hotelowych łóżkach to uroki natury (Natury). Natura, wiadomo, jest, bo jest i nic nam do niej (Niej).

Osobną kategorię wakacyjnych nieszczęść stanowią Ludzie. Te kłopoty lokują się na wyższym poziomie upierdliwości niż zjawiska naturalne; ja w każdym razie plasuję je wyżej (niżej?). Każdy ma swego mola. Ja mam swojego. 
Jako bywalec sanatoryjnych wywczasów tudzież ośrodków rehabilitacji (jako singiel) zmuszony bywałem i wciąż jestem do dzielenia pokoju z drugim (z rzadka nawet trzecim) osobnikiem. Czy macie Państwo świadomość, że w takich okolicznościach jawimy się owemu Drugiemu odarci ze swojej "domowej" tożsamości? Tam jesteśmy: pisarzem/nauczycielem/inżynierem/rzemieślnikiem/pracownikiem poczty/artystą malarzem etc. etc., lubimy książki o II wojnie, filmy Woody Allena, opery Donizettiego, Beatlesów i kluski śląskie, jesteśmy jakimś Indywiduum. Tu (przynajmniej w pierwszym oglądzie, a czasem niestety dłużej) jesteśmy Nikim. Stajemy przed Drugim zakapturzeni, albo po prostu nadzy, odarci z naszego społecznego, kulturowego, słowem, cywilizacyjnego Ja. I jesli trafiamy na pseudogatunek ludzki, który umownie nazywam Kleszczem (z całym szacunkiem dla Ixodidae), czeka nas los godny współczucia. Cóż bowiem znaczą dla Kleszcza przymioty naszego ducha, nasze życiowe osiągnięcia, pozycja społeczna, kultura osobista, zwyczaje etc. etc.?
Nic. Absolutnie nic. N I C.
Powstaje zatem pytanie, co robić. Jeśli nie uda nam się zamienić pokoju i zamieszkać z kimś, kto podejmie próbę, by dostrzec w nas człowieka godnego szacunku, a przynajmniej wartego uwagi, pozostaje otorbienie się, zamknięcie w skorupie, izolacja, próba poszukania zewnętrznego środowiska, jakiejś innej łąki, co da nam szansę na przyzwoite chociaż spędzenie czasu owych trzech plus tygodni. Na pytanie, co począć między godzinami 23 a 7, a także przed obiadem i kolacją oraz po basenie nie umiem udzielić odpowiedzi. Słuchawki na uszy, cicha lektura opasłej powieści?

Czasem szczęście sprzyja i Kleszcz opuszcza nas (wyprowadza się). Szansa 1 na 100, ale jest.

Powracający.

Znalezione obrazy dla zapytania człowiek bez twarzy

 

PS. "Drugi" albo "ty" w filozofii spotkania ma specjalne znaczenie. Przepraszam za to obrzydliwe zawłaszczenie.

 

2015-07-20 - Gość bloga. Stanisław Rawicz o Srebrenicy

stary-czowiek-na-awce-w-parku-1740136.jpg

Minęła rocznica Srebrenicy. Przypomniałem sobie Twoją uwagę na blogu - jak
to jest, że ludzie na Bałkanach mordują się z taką ochotą. Pytanie nieproste. Często iskrą zapalającą nienawiść jest religia. Jeśli ktoś podrzyna gardło z okrzykiem "Bóg tak chce!", to nie ma na to kontrargumentu. Do Bałkanów pasuje to (pozornie). Jeden naród, tylko że w Chorwacji jest katolicyzm, w Serbii prawosławie, w Bośni islam. Ale powiadają, że jest jeszcze inna przyczyna. Góry Dynarskie są podobno zbudowane z długich łańcuchów bez przełęczy; w każdej dolinie żyją ludzie odizolowani od reszty *), wcale nie znają sąsiadów, każdy kto przyszedł zza góry jest potencjalnym wrogiem. Może i tak, ale jak w
ytłumaczyć, że podobne zachowania występują i w innych rejonach Bałkanów? 
Np. w Siedmiogrodzie (Transylwanii). Przykładem może być panowanie takich ludzi jak Vlad Palownik zwany Dracula. Może wyjątek? A jakże! Mieliśmy króla z tamtych stron, Stefana Batorego. Zacny i szanowany był to król, ale jego kuzynka Elżbieta zapragnęła kiedyś wykąpać się w krwi dziewic, bo to dobrze robi na zachowanie urody. Zatem zamordowano 650 dziewczyn (może starczyłoby mniej, ale widać nie umiano sprawnie krew utoczyć). U nas był sobie Jarema Wiśniowiecki, który też nieźle sobie poczynał, toć matka jego z rodu Draculi pochodziła... Nie był ci to jakiś zbój z Dzikich Pól, tylko człek po studiach w Rzymie, Bolonii... I co? Tradycja rodzinna przeważyła, duch Draculi żyje. W filmie HofFmana "Ogniem i mieczem" jest scena z Wiśniowieckim w kaplicy. Jest przez chwilę ujęcie - w tej scenie Jarema wygląda jak sobowtór Draculi z portretów. Musiał Hofmann mieć to na myśli. Przez przypadek byłem w Mostarze w dniu uroczystego otwarcia odbudowanego mostu na Neretwie. Było 50 delegacji zagranicznych (z Anglii książę Karol), zastępy Turków paradowały po mieście z flagami, w pobliskim meczecie imam głosił kazanie po angielsku. W mieście było pełno dziennikarzy, kamerzystów, a najwięcej policji, nawet w rzece pod mostem pływali płetwonurkowie. Most odbudowano. Stary most turecki spinał brzegi na wysokości ponad 20 m nad rzeką. Kiedyś wysadzono go w powietrze, celowo. Chorwaci zarządzili segregację etniczną w mieście. 

Bośniaków przenoszono na jeden brzeg, Chorwatów na przeciwległy. A na 
okolicznych wzgórzach stali Serbowie i ostrzeliwali zarówno jednych jak i  rugich. Nie przeszkadzało.  Jak się segregacja zakończyła, Chorwaci most wysadzili, żeby nikt nie wracał na poprzednie miejsce. Mówiono mi, że uroczystości otwarcia mostu telewizja chorwacka nie transmitowała. Innym razem byłem na wycieczce po FYR (Former Yugoslav Republic). Pierwszego dnia zatrzymaliśmy się w miasteczku, gdzieś blisko wybrzeża. Wieczorem, w barze, przy lampce wina wdaliśmy się w rozmowę w miejscowymi. Zapytali, dokąd jedziemy jutro. 

- Do Bośni-Hercegowiny.
- Do Bośni.
- A dlaczego nie Hercegowiny?
- Hercegowina jest nasza. Jak ten ONZ sobie pójdzie, zrobimy porządek.

Coś wisi w powietrzu nad tymi Bałkanami. A co dziwne - nie ma tej tradycji
w Bułgarii.

*)
RL: podobne ukształowanie terenu ma Papua Nowa Gwinea. I tam także każde plemię zwalczało każdego obcego, jaki się objawiał zza góry. To jednak smutne, że Słowiane z bliskich przecież Balkanów skojrzyli mi się z pierwotnymi było nie było ludami Papui...

2015-07-01 - Haiku po polsku

IKONKI_!1.jpg W "Haiku. Haiku mistrzów" (wyd. a5) Ryszard Krynicki zebrał swoje haiku i "prawie haiku", jak nazywa króciutkie formy zbliżone do klasycznej japońskiej formy, pisane z górą 30 lat oraz haiku mistrzów - tłumaczone głównie z niemieckiego i angielskiego wiersze czterech wielkich - Basho, Busona, Shiki i najbardzej lubianego przez R.K. - Issy. 
Wiersz tego ostatniego jest też na okładce książki:

Nie płacz, cykado!
Miłości bez rozłąki
- i dla gwiazd nie ma.

Z części "Haiku mistzów" zacytuję jeszcze ten bodaj najsławniejszy, Basho o żabie:

Staw, bardzo stary,
żaba, co właśnie skacze,
pluśnięcie wody.

A teraz haiku po polsku:

Dziś w nocy znowu
nie mogłem zasnąć. Mój kot
czuwał nade mną.

"Już cię nie kocham."
Zdanie oznajmujące.
Proste, jak inne.

Wysoko zaszedłeś, mój ślimaczku,
na najwyższy liść czarnego bzu.
Ale pamiętaj: już koniec września.

 --------------------------------------------------------------------

Dyskutuje się, czy haiku pisane poza Japonią to jeszcze/już haiku.
W małej białej książeczce skrywa się cicha mądrość.
Mistrzów i ucznia, choć zapewne nie wędrował on na Północ, nie spał w chacie krytej słomą, ani nie spał wśród śliw i grusz.

Tak, już koniec września.

 

 

2015-06-22 - Humaniści i przyrodnicy

W Radosnych grach Anny Martuszewskiej, książce wydanej przez słowo/obraz terytoria, znajduję takie uwagi o odbiorze literatury:

"[Bogusław Sułkowski stwierdza istnienie] ...podstawowych różnic między recepcją literatury przez ludzi z wykształceniem humanistycznym i ludzi z [...] wykształceniem technicznym. Różnice te potwierdza także koncepcja Charlesa P. Snowa, z wykształcenia będącego fizykiem i znającego środowisko naukowców-przyrodoznawców, ale przecież także uznanego pisarza, obracającego się w kręgu intelektulaistów o nastawieniu humanistycznym - który zauważa istnienie dość zasadniczej różnicy między "humanistami", czyli "intelektulalistami o literackiej proweniencji", a opozycyjnie względem nich ujmowanymi przedstawcielami "nauki", reprezentującymi kulturę związaną z naukami przyrodniczymi.
Ci drudzy według Snowa nastawieni są do świata - jako zbiorowość - bardziej praktycznie (czy utylitarnie), ci pierwsi zaś przede wszystkim aprobują kulturę tradycyjną i wiedzę typu humanistycznego, nie zauważając "porządku przyrody" [...]. Różnice w odbiorze literatury między tymi dwiema grupami sprowadzają się przede wszystkim do wyboru odmiennych stylów lektury. Z jednej więc strony dla czytelników o profilu humanstycznym znamienne jest nastawienie na sam tekst i zwracanie uwagi na jego ukształtowanie, to jest na wartości estetyczne i rolę metafory ([...] preferują oni zwłaszcza  estetyczny styl odbioru, z którym wiążą nastawienie na paraboliczność).
Z drugiej strony zaś odbiorcy związani z kulturą o technicznym czy przyrodniczym profilu wiedzy [...] nastawiają się przede wszystkim na referencyjność tych utworów, to jest ich wartości poznawcze oraz użytkowe".

Wypada mi zgodzić się z tymi obserwacjami. Oczywiście mowa tu o "zbiorach" czytelników, wśród nich po obu stronach zdarzają się przeciwne upodobania; czasem spotykamy też odbiorcę, że tak go określę, kompletnego.

« Pierwsza  < 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 >  Ostatnia »