2013-03-10 - Kosz ułomków. Rilke, róża i smoki

IKONKI_KOSZYK.jpg

Niewiele zostanie Ryszardzie naprawdę niewiele
z poezji tego szalonego wieku na pewno Rilke Eliot
Zbigniew Herbert, Do Ryszarda Krynickiego - List

Listów do młodego poety Rainera Marii Rilkego wynotowuję taką myśl:
Wszystkie smoki naszego życia są być może tymi królewnami, 
które czekają tylko, by nas zobaczyć odważnymi i pięknymi.
Co dedykuję wszystkim (nam), których w nocy nawiedzają potwory, bestie, smoki.

Elegiach Dujnejskich Rilke przywołuje tę, która rozumiała, że strachy nas prześladują.
Nie było szmeru, którego byś nie wyjaśniła uśmiechem, jakbyś od dawna wiedziała, kiedy zatrzeszczy podłoga...
Matkę.

Na fotografii Rilke podczas spaceru w towarzystwie Baladyny Klossowskiej (Merline) 
oraz jej syna Balthazara,
 który miał po latach zasłynąć jako Balthus.
Beatenberg, rok 1922.
Zwróćcie uwagę na wyszukaną elegancję Rilkego, z czego poeta słynął.
Ten elegancki, subtelny dżentelmen pisał przejmujące wiersze o przemijaniu,
śmierci i nieuchronności losu. Odszedł w wyniku zakażenia, ukłuty przez kolec róży.
Wcześniej cierpiał i umierał na białaczkę, odmawiając przyjmowania środków uśmierzających ból.
Chciał bowiem uczestniczyć w swej śrmierci świadomie.

Różo, sprzeczności czysta, 
pragnienie by stać się snem niczyim
pod tak wielu powiekami.

R. M. Rilke, autoepitafium na grobie poety w Raron.

PS
Do czasu objawienia się w naszej poezji Miłosza, polscy XX-wieczni poeci zajmowali
się raczej dzwonieniem deszczu o szyby niż wielkimi metafizycznymi, filozoficznymi
problemami. Trzeba mieć tę świadomość.

2013-02-24 - Koszutka, Mariacka i okolice 12. Obsadka i kałamarz

IKONKI_DOMKI.jpg

Zbliżające się (smutno-radosne) spotkanie w gronie szkolnych koleżanek i kolegów nasuwa mi różne wspomnienia.

Obsadka z plastiku albo z drewna, ze stalówką, która rozszczepiała się zawzięcie, przybierając kształt wąsów Salvadora Dali.
„Niech nikt nie próbuje używać długopisów, bo one psują rękę”. Myślę po latach, że psują także i styl. Przemycało się jednak od czasu do czasu parę linijek długopisowych, a nuż nie zauważą? Zwykle zauważały, burczały, kiwały głowami z dezaprobatą, w końcu zrezygnowane machały ręką (małe dziecko w szkole wychowywane było/jest wyłącznie przez kobiety, co ma jakieś uzasadnienie, ale rodzi też określone problemy Potem).
Do kompletu z obsadką, trzymaną razem z ołówkami, kredkami, zwykłymi i świecowymi, w drewnianym piórniku z Plastusiem (te piórniki to odrębna historia, z harmonijkowymi wieczkami, schowkami, tajnymi przegródkami, zapadkami) był kałamarz, schowany w otworze w ławce, tak by nie przewrócił się i nie zalał naszych pieczołowicie, z mozołem kaligrafowanych, zapełnianych zeszytów, a w nich szlaczków, linijek, słupków, ukochanych i umiłowanych krajów, wklejonych kasztanowych liści, by nie poplamił naszych książeczek, w których As miał Alę, a może odwrotnie, w których ziemie wschodnie tonęły w okrutnej powodzi, aż nowa władza nie zbudowała wielkiej zapory, w których pewien mały czekoladowy chłopiec dowodził swego z nami pokrewieństwa, a nawet braterstwa, w których leciał samolot, jechał pociąg i samochód, rosły szkoły, kominy i cała śliczna Ojczyzna.

Ławki, zielone, zawsze i tylko zielone, z blatami zespolonymi wraz z siedzeniami, były tak wąskie, że przerośnięci i drugoroczni mieli spore kłopoty; o ruchach wszelakich musieli zapomnieć – pozostawała im słuszna pozycja na wprost.
Na wprost bowiem była nie tylko tablica i dobra, miła Pani, byli również Oni, patroni nasi, ojcowie nasi, wodzowie nasi, przywódcy państwa, narodu i nas - dzieci. Zmieniał się od czasu do czasu jakiś konterfekt, portret, fotografia, z czego wnioskowaliśmy, że mamy inny już zestaw patronów, ojców, przywódców. Pochylaliśmy się w zielonych ławkach i niebieskim atramentem wydobytym z czeluści czarnego kałamarza pisaliśmy skrobiącymi stalówkami w obsadkach o Ali, Oli, samolotach, domach, kominach, rysowaliśmy tatę, mamę i nas, dodawaliśmy parterowe, potem i piętrowe słupki, szukaliśmy z uporem owego tajemniczego kwadracika, potem nazwanego „iksem”, nie zważając chyba wcale na to, że zza szybek patrzą na nas Oni.

http://www.youtube.com/watch?v=YC4qMXZs0Lk

PS. Pozdrowienia dla Ewy i Wojtka, za Wodą.

2013-02-18 - Herbatka pora(o)nna

20 lat temu grunge'owa grupa Nirvana zaczęła przygotowania do nagrania trzeciego albumu, który - jak się niebawem okazało - miał być ich ostatnim.  
Pierwotny tytuł "I hate myself and I want to die" został zmieniony jako zbyt drastyczny i ostatecznie płyta ukazała się we wrześniu 1993 roku pt. "In Utero". Z tej płyty pochodzą takie kawałki jak "Heart-shaped box", "Rape me" i "Pennyroyal tea". 
Ziołowa czy raczej miętowa herbatka o tej wdzięcznej nazwie miała wywolywać poronienie, ale podobno była to zupełna ściema, czyli Pennyroyal tea powinna nazywać się raczej Herbatką lipną.
W rok po rozpczęciu prac nad "In Utero" Kurt Cobain, gitarzysta i wokalista Nirvany, założyciel  kultowej kapeli - wraz z Chrisem Novoselikiem (Krist Novoselić, z pochodzenia Chorwat) - już nie żył. Odstrzelił sobie głowę karabinem, zażywając wcześniej dawkę heroiny, która powaliłaby konia. 
Śmierć szła za Cobainem krok w krok całe (krótkie, miał 27 lat) życie i dopadła go w jego posiadłości,
w Seattle. 
"Mam nadzieję, że umrę, zanim zmienię się w Pete'a Townshenda", notuje w swoim Dzienniku, odnosząc się do hymnu The Who, "My Generation", gdzie Townshend napisał: "Mam nadzieję, że umrę, zanim się zestarzeję". Pete - dzięki Bogu - wciąż żyje, Kurt od lat gryzie ziemię.

http://www.youtube.com/watch?v=tNd5cZ9lbM0

(net)

Z pożegnalnego listu Kurta:

Dziękuję wam bardzo z głębi mojego płonącego, skręcającego się z bólu żołądka* za wasze listy i troskę przejawianą w ciągu tych ostatnich lat. Jestem osobnikiem zbyt kapryśnym, zwariowanym i ulegającym nastrojom. Nie mam już w sobie ani krzty pasji, więc pamiętajcie - lepiej jest szybko wypalić się niż znikać powoli. Pokój, miłość, empatia.
Kurt Cobain
Frances i Courtney**, zawsze będę z wami.
Courtney, nie poddawaj się. Żyj dalej
dla Frances
dla jej życia, które będzie o wiele szczęśliwsze
Kocham was, kocham was!
-----------------------------------------------------------
* KC cierpiał na chroniczne, ponoć potworne bóle żołądka (o niezdiagnozowanej przyczynie),
co z pewnością przyczyniło się do wpadnięcia w heroinowy nałóg - narkotyki jakoś łagodziły dolegliwości
** Frances Bean ("Fasolka") - 2-letnia w chwili śmierci KC, ukochana córka
Courtney Love, żona, piosenkarka rockowa, założycielka sławnej grupy Hole, obecnie powszechnie znienawidzona, chyba również przez Fasolkę

(Dzienniki Cobaina w Polsce opublikowało wydawnictwo Zysk i S-ka; tłumaczenie D. Chojnackiej)

 

Jestem produktem pieprzonej, zepsutej Ameryki. Zastanawiałem się nad śmiercią przez całe życie - mówił Cobain w filmie "About a Son",

2013-02-06 - Ala

Dziś, po ciężkiej chorobie, zmarła Ala Kobiela (Dmytrów), nasza szkolna koleżanka.
Była lekarką, mieszkała w Wiśle. Ciepła, śliczna, dobra.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest rok 1969. W tej samej Wiśle, na zimowisku tańczę z Alą przy muzyce Zeppelinów.
Spod ściany patrzy na nas Profesor Kaczorowska. Taki obraz. 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Taki zostanie. Żegnaj Alu.

http://www.youtube.com/watch?v=dmKeIlJq4gM

Tam jest dama, która jest pewna, że wszystko co się świeci jest złotem 
I ona kupuje sobie schody do nieba. 
Kiedy się tam dostanie, to wie, że choćby wszystkie sklepy były zamknięte 
Wystarczy jej słowo, a dostanie, to co chce.

 

2013-01-26 - Profesor Ewa

W styczniu odeszła od nas Profesor Ewa Kaczorowska, nauczycielka geografii, rosyjskiego, wychowawczyni klasy w szkole podstawowej, do której onegdaj uczęszczałem.
Nie była to zwykła klasa. Na przełomie lat 60. i 70. pedagogikę szkolną i władze oświatowe opanowała mania tworzenia klas specjalizowanych. Ponieważ szliśmy szybko do Nowoczesnosci, klasy specjalizowano matematyczno-fizycznie, wyławiając młode talenty i przygotowując je do dalszej edukacji, wspaniałej kariery i wsparcia rozwoju Ojczyzny (klas humanistycznych nie było, bo na co komu humaniści?). Był to zresztą trend ogólnoświatowy i brał się z przekonania, że zdolniaków trzeba łowić szybko i kształtować sprawnie według zadanego przepisu. Taką to klasę utworzono w latach 68-70,
w szkole podstawowej nr 57 na Koszutce (w tzw. Pawilonówce, podówczas najnowocześniej wyposażonej szkole w mieście i dysponującej dobrą kadrą, częściowo wywodzącą się z liceum, które siedziało tuż za ścianą). Trzeba skądinąd dużego talentu i wyrozumiałości, by trzydzieści małych talentów nie porozbijało sobie nosów lub nie wpadło w stan permanentnego samouwielbienmia (lub depresji, bo i taka groźba była). Ewa Kaczorowska była dobrym, rozsądnym pedagogiem. Ostatni raz spotkałem ją w czasie Wielkiej 30. Rocznicy Klasowej, w 2000 roku.
Elegancka jak zawsze, odrobinę zdystansowana, z lekko ironicznym uśmiechem na twarzy. Tego dystansu i tej inteligentnej ironii nam często trzeba.


Niewiele się to zmieniło. Trochę może zdziadziało.
Teraz jest tam gimanzjum (foto: net). 

PS. Mam spore wątpliwości co do zasadności wczesnego profilowania talentów dziecięcych. Ale w tej klasie było tak sympatycznie, że nie pamiętam już nocnego ślęczenia nad książkami. Więcej: dawni szkolni koledzy (i koleżanki) nadal trzymają się razem. Pozdrowienia dla Coolinariuszy et Cons.! 

http://www.youtube.com/watch?v=lPiUHrZi3IQ

 

« Pierwsza  < 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 >  Ostatnia »