2012-07-17 - Lipiec, więc Borne. Dzień 17. Buty

Nic jej tak nie przeszadza jak to, że nie może już nosić butów na obcasach.
- Wiecie, jakie nosiłam szpile? - przekrzywia głowę, a ja wyobrażam sobie szybko jej długie, szczupłe nogi.
Nogi ma piękne i wyobrażenie sprawia mi przyjemność.
W sklepie przymierzała takie na koturmach. Ładne, wygodne. Wygodne były, gdy siedziała.
Gdy wstała i zrobiła dwa kroki, już takie nie były. - A tam - mówi, śmieje się głośno i zaraźliwie jak to ona, obraca w palcach biszkopta i pije łyk wody, którą tu zawsze podają do espresso. - Słabe to espresso - powtarza jak co dzień.  Druga dopija swoją białą, poprawia okulary. - Tak, najgorsze są buty.

 

2012-07-14 - Lipiec, więc Borne. Dzień 14.

Logopeda, króry mówi niewyraźnie i czasem trudno go zrozumieć.

Kelner, który przestał chodzić.

Masażysta z ataksją (niezborność ruchów).

Dentysta, któremu wygięło ręce.

Policjant z osłabieniem nóg.

Zrealizowane scenariusze jak z braci Marx.

2012-07-13 - Lipiec, więc Borne. Dzień 12. albo informacja

Budzę się i włączam poranne wiadomości. Uderzony nawałnicą złych wieści (zawsze są złe) szybko naciskam czerwony guzik i zapadam w drzemkę.

W czerwcowym (kolejnym znakomitym) numerze magazynu "Książki" Gazety Wyborczej [2 (5)] znajduję rozważania Miłady Jędrysik na kanwie książki Jamesa Gleicka Informacja. Bit, wszechświat, rewolucja, a tam taki cytat: "Słyszę codziennie nowiny i owe zwyczajne pogłoski  o wojnie, zarazach, pożarach, powodziach, kradzieżach, morderstwach, masakrach, meteorach, kometach, widmach, cudach, zjawach, o miastach zdobytych, obleganych...". Czy napisał to ktoś zmęczony dziennikiem CNN albo porannym TVN24? Otóż nie. Te zdania zapisał w 1621 roku oksfordzki uczony Robert Burton. 

Minęło bez mała 400 lat. Bohaterowi mojego opowiadania Dr V. St. (Odra, 2009), doktorowi Stanisławowi Vetulaniemu, kierownikowi muzealnej pracowni konserwatorskiej imć Robert Burton jest chyba bardzo bliski.

"...Podpierając się laską, kuśtyka wzdłuż stołów konserwatorskich, przystaje przy sztalugach i stołach, zagląda nam przez ramię, od czasu do czasu rzucając nieśmiało, jakby w powietrze, krytyczną lub pochwalną (rzadziej) lakoniczną uwagę na temat postępów naszej pracy. Powszechnie przestrzegana jest zasada, by wyłączać w czasie tego porannego obchodu wszystkie radioodbiorniki, ponieważ informacje o tym, co kto komu, gdzie i jak bardzo, odtwarzane z lubością, deklinacyjnie i koniugacyjnie przez rozmaite rozgłośnie, wywołują lękowe skurcze na twarzy naszego szefa, widoczne drżenie jego lewej ręki i nasilenie chromania prawej nogi. Nie należy także kontynuować wcześniej rozpoczętych rozmów na tematy polityczne, ekonomiczne, społeczne i tym podobne, ponieważ wszystkie te sprawy nudzą i irytują doktora Vetulaniego. Nie cierpi też słów typu: sukces, kariera, sława, awans, pieniądze czy seks. Czyli tego wszystkiego, co nam zwyczajnym ludziom mrowi plecy, co w nas budzi podniecenie, rodzi napięcie. Słysząc strzęp, odprysk takiej rozmowy, zagadnięty o jego własne w tej materii przemyślenia, doktor cofa się bojaźliwie, trwożliwie ogląda za siebie, jakby szukał wsparcia u swojego anioła stróża lub geniusza, chowa chudą szyję z wystającą grdyką głęboko, głęboko gdzieś między ramiona, wychodzi z pokoju i zamyka się szczelnie w swoim pokoju".

Zamykam się i ja.

2012-07-09 - Lipiec, więc Borne. Dzień 8.

Dr Carl Simonton

Dr O. Carl Simonton

(nieżyjący od kilku lat) amerykański onkolog, radioterapeuta, twórca psychoonkologii - szkoły leczenia metodą nazwaną od jego nazwiska - Metodą Simontona oraz (wspólnie z Maulstbym) tzw. Racjonalnej Terapii Zachowań. Zauważył, że chorym na raka źle służą klasyczne programy radioterapeutyczne, oparte wyłącznie na leczeniu ciała. Zdecydowaną poprawę przyniosło natomiast równoległe leczenie duszy pacjenta. O wzajemnym oddziaływaniu układu nerwowego, hormonalnego oraz immunologicznego, czyli o psychoneuroimmunologii pisze dr Mariusz Wirga: http://simonton.pl/node/3

Prosta lecz trafna obserwacja, że myśli, wyobrażenia kierują naszym postrzeganiem świata i wpływają na odczuwane przez nas emocje legła u podstawy propagowania tzw. "zdrowego myślenia". W opozycji do myślenia negatywnego ("na pewno nie") nie jest to przecież banalne myślenie pozytywne, prowadzace do niepopartego faktami hurraoptymizmu ("na pewno tak"), lecz trzeźwe, racjonalne
"a może jednak tak?". Jest pięć kryteriów, które powinno spełniać takie racjonalne myślenie:

  • oparte jest na oczywistych faktach
  • pomaga chronić nasze życie i zdrowie
  • pomaga nam osiągać nasze bliższe i dalsze cele
  • pomaga rozwiązywać najbardziej niepożądane konflikty
  • pomaga nam się czuć, tak jak chcemy się czuć

Zauważono, że pomiędzy faktami a emocjami leży sfera myślenia, która kształtuje nasze (moje, bo ważne jest moje) postrzeganie świata, a więc także to, jak odnoszę się do swojej choroby. To zracjonalizowanie, odfetyszyzowanie, odśmiecenie świata ma być bramą do procesu zdrowienia. Terapeuta pracuje z różnymi sferami aktywności chorego: behawioralną, emocjonlaną, poznawczą, społeczną, fizyczną, starając się nadać im nową jakość.

Czy i kiedy metoda jest naprawdę skuteczna? Czy ma zastosowanie w takich chorobach jak SM? Do metody w ciągu pięciu krótkich sesji próbowała przekonać (także mnie) Iwona Nawara z Krakowa. Wychodzę z ostatniego spotkania po raz kolejny przekonany o konieczności holistycznego patrzenia na człowieka i jego chorobę, ale mnie, weterana terapeutycznego jeszcze z lat 70. i 80., znów dręczy myśl (Myśl!), że psychoterapia jest często bezsilna w obliczu konkretnej życiowej katastrofy. 

2012-07-03 - Lipiec, więc Borne. Dzień 1.

J miała dwa rzuty, jesienią i zimą, i w Bornem już nie pojeździ na rowerze. Nawet nie chodzi bez kuli.
M całkiem padł po jakimś rozluźniającym leku, z roku na rok gorzej, wersja postępująca, najgorsza; był w czerwcu, więc wieści przez K.
A (on) w formie, jego czerwcowy rezonans też w formie.
A (on II) już nie bierze, ta kasa ich przerosła. Miał incydent, tak bywa po odstawieniu.
A (ona) kuśtyka jak zawsze, ani mniej, ani bardziej. 
W jak dawniej robi szybkie kółka wokół placu i znów będzie najlepszym sportowcem.
Młody (własnie obronił pracę mgr) już z tym piąty rok, a tutaj po raz pierwszy. "Koledzy z roku zrzucili się".  
Jeszcze J II i W, ładne pierwszaki.
Wczoraj krótko, chaotycznie o tym wszystkim, wieczorem na tarasie.
Raczej unika się rozmów, kto, co, kiedy, dlaczego.
Taka umowa. Ale czasem nie da się nie pogadać. 

 

Ze strony internetowej Centrum przepisuję wiersz Agaty Augusiak, kuracjuszki jak ja. 

PIETA

Na brzegu łóżka

We włóczkowym berecie

Usiadła Matka Boska

 

Siedzi i milczy.

Wszystko już przecież powiedziała:

Że kot sąsiadki się pochorował

Że pod balkonem zakwitła miodunka

Że podwyższyli za gaz

Że we śnie przyszedł wujek Karol

Jak żywy

 

Siedzi i milczy.

Wszystko już przecież powiedziała.

 

W ogóle nie myśli

O mającym wkrótce nastąpić

Wniebowzięciu.

 

« Pierwsza  < 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 >