2012-02-12 - wiersz Staśka

Komu dzwoni cisza, "Stasiek"
 
Cóż więcej może zrobić człowiek,
gdy śmierć komendę wyda, padnij,
mogłem jedynie być przy tobie,
zażenowany i bezradny.
 
I cóż że mocna była głowa,
nie wygrał nikt z przesadnym piciem,
pytają grzech to czy choroba,
odpowiedź zna jedynie życie.
 
Mówili ludzie, pijak, menel,
spychali coraz niżej na dno,
a ty płaciłeś wielką cenę,
za swą życiową niezaradność.
 
Choć kiedyś brzmiałeś dumnie, górnik,
i opływałeś miodem, mlekiem,
jak się znalazłeś na dnie studni,
skoro nie byłeś złym człowiekiem.
 
Chciałem ci pomóc odbić od dna,
jak mnie pomogli kiedyś ludzie,
nie uwierzyłeś ze tak można,
wybrałeś świat pijanych złudzeń.
 
Dziś pozbawiony czci i wiary,
pod płotem grzebią cię grzeszniku,
choć więcej serca miałeś stary,
niż wielu z tych, co na świeczniku.
 
(Stasiek nie pije od prawie 9 lat. Wiersz udostępniła Ewa L., terapeutka uzależnień alkoholowych)

 

2012-02-03 - Mistrz

Po wykładach-esejach Roberto Calasso zebranych w książce "Literatura i bogowie". Calasso - włoski pisarz, wydawca (kieruje wydawnictwem Adelphi). "Trudno jest ludziom rozpoznać bogów", Calasso cytuje Hymn do Demeter, pomieszczony w Hymnach Homeryckich. Zaiste - trudno, bo gdzie ich szukać? Pisze więc o innej obecności dawnych, przedchrześcijańskich bogów - już tylko na kartach książek, w Literaturze. Literatura jest bowiem miejscem, gdzie bogowie greccy, hinduscy, celtyccy i inni ukrywają się, gdzie próbują przeczekać zły czas.
Jest też o literaturze absolutnej, na kartach ksiązki pojawiają się Mallarmé, de Lautreamont, inni.

Na moim stole dwie kolejne książki Calasso, "Zaślubiny Kadmosa z Harmonią" (rzecz o mitach greckich) oraz "Ka" - (mity hinduizmu, buddyzmu). Ta czytelnicza przygoda z Roberto Calasso to także wynik pewej strategii czytania. Jeśli czujemy, że spotkaliśmy MISTRZA, jeśli jakaś książka wywrze na nas wrażenie, swoją głębią, formą, urodą myśli, czym tam jeszcze - przeczytajmy WSZYSTKO, co napisał (o ile to możliwe). Wejdźmy do środka, do samego wnętrza, do interioru.
W ten sposób przeczytałem kiedyś Coetzee'ego, Karen Armstrong, Ryszarda Przybylskiego, Zygnunta Kubiaka. Tak próbuję (od lat) czytać Miłosza. Spróbujcie, to dobra strategia.

  (R. Calasso, foto: Wikipedia)

2012-01-15 - Ołówek Hawkinga

Po lekturze "Ołówka" Katarzyny Rosickiej-Jaczyńskiej (wyd. Poligraf, Łódź 2011).

Od ponad 10 lat chora na SLA (stwardnienie zanikowe boczne, choroba neuronu ruchowego, ang. MND, choroba Lou Gehriga), jedno z najpaskudniejszych schorzeń neurologicznych, zwane przez samych chorych "bestią". Upośledza zdolności ruchowe, prowadząc zwykle do całkowitego paraliżu, zachowując przy tym pełnię funkcji intelektualnych, emocjonalnych. Chorzy stają się myślącymi, czującymi obiektami, i to jest może najbardziej przerażające.

Bestia zabija po kilku latach, chorzy zwykle nie żyją dłużej niż 5 lat od pojawienia się pierwszych symptomów choroby. Pani Rosicka-Jaczyńska żyje z chorobą już prawie lat 12. Stephen Hawking, fizyk, profesor w Cambridge, jeszcze dłużej. Choroba - na szczęście - chadza swoimi ścieżkami. "Ołówek" jest książką wyjątkową. To twardy rozrachunek z życiem tym sprzed choroby, i tym po. Nie ma tam ckliwości, rozpamiętywania "dlaczego ja", użalania się nad sobą. Czasami trochę nieporadny językowo, skrzy się w kliku miejscach, błyszczy i zaskakuje czytającego. Rozmowy, kłótnie z Bogiem, z ludźmi (wewnętrzne, bo komunikacja ze światem odbywa się już tylko przy pomocy sprzętu komputerowego), kalejdoskop mężczyzn jej życia, w którym można się pogubić; to wszystko może irytować, drażnić, ale czyta się "Ołówek" z pełną świadomością, że nie jest kreacją literacką, a obrazem życia. Zniszczonego przez heimarmene.

Motto ksiązki: "Jestem tylko ołówkiem w ręku Boga" (Matka Teresa z Kalkuty). 

Przeczytałem też ostatnio "Krótką" i "Jeszcze krótszą historię czasu" Stephena Hawkinga, obejrzałem bardzo dobry film "Hawking" (w tej roli Benedict Cumberbatch, bez jednego fałszwego tonu), książkę o nim pt. "Stephen Hawking" autorstwa M. White'a i J. Gribbina. Hawking to jeden z najwybitniejszych umysłów XX wieku, autor wielu przełomowych koncepcji rozwoju Wszechświata, ewolucji czarnych dziur. Z tego co wiem, nie napisał do tej pory wspomnień. "Ołówkiem" Hawkinga (nawiasem mówiąc, agnostyka, a może ateisty) jest jego fizyka. 

 

zdjęcia: sieć



 

2012-01-03 - 500 przedwojennych £

Motto serii "Własny pokój" wydawnictwa Dwie Siostry

"By móc pisać wiersze

albo powieści,

musicie mieć 500 funtów dochodu

oraz własny pokój 

zamykany na klucz". Virginia Woolf.

Z opowiadania "Stary niedźwiedź mocno śpi"

pomieszczonego w zbiorze "Kocha, lubi, szanuje" Alice Munro (wydawnictwo Dwie Siostry)

wynotowuję takie zdanie:

"Człowiek powinien mieć jakieś miejsce, o którym myśli, o którym coś tam wie,

może nawet za którym tęskni, ale którego nigdy nie zobaczy".

Ja już chyba mam takie miejsce. Jednak szkoda.

2011-12-22 - Święta

Spokojnych Świąt i wszystkich dni powszednich.

Na Boże Narodzenie opowieść:

Mezuza

Rabinem w Korosze był wtedy świątobliwy i uczony Dawid Gutberg. Żydzi z całego Wołynia, a nawet z Litwy, przyjeżdżali do reb Dawida, który z czasem otrzymał czcigodne miano rabenu – „nasz mistrz”. Rebe znany był z komentarzy do Talmudu, szczególne zaś uznanie zdobył jego obszerny traktat „O fałszywym mesjaszu Jezusie”. W młodości reb Gutberg pisał również komentarze do dzieł Barucha Spinozy, ale mądrzy i niewątpliwie życzliwi Żydzi wytłumaczyli mu wysoką niestosowność tej twórczości i rabi ograniczył się do Miszny i Gemary. Nie miał też nic a nic wspólnego z niezrównoważonymi chasidim, co szczególnie radowało spokojnych mieszkańców miasteczka. Korosze było ubogą mieściną, z bóżnicą nędzną, parterową, bez pięterka dla niewiast. Ot, mała bima pośrodku, stary Aron-ha-Kodesz i tyle. A niby skąd miało być bogato, jak elitą miasteczka był krawiec, kataryniarz i podupadły arendarz? Z tyłu bóżnicy, przy małej mykwie, reb Dawid miał dwa małe pokoiki. W skromnych, oj skromnych warunkach pisał swoje uczone rozprawy.
Tego dnia w mieszkaniu było wyjątkowo zimno, wiatr zawiewał śnieg na szyby i choć było jeszcze popołudnie – w izbach pociemniało i zrobiło się ponuro. Z oddali słychać było tylko dzwony kościoła. „Dziś ta ich Wigilia” – pomyślał Gutberg. Sen zaczął morzyć staruszka, a jeszcze miał dzisiaj dodać nowy fragment do swego wielkiego traktatu. Dołożył węgla do piecyka, zdjął rękawiczki, chuchnął w dłonie: „Sądzić można, że Jezus z Nazaretu, ten tak zwany mesjasz u chrześcijan...”.
Za oknem dało się słyszeć skrzypienie śnegu. Ktoś mocno zapukał we framugę drzwi. „Jeszcze zniszczy moją mezuzę” – wzdrygnął się rabi.
– Reb Dawidzie! Hej, reb Dawidzie!

------------------- 

Nad ranem młoda nieznajoma wstała wreszcie z krzesła.
– Herbata wystygła, a my i tak nie dojdziemy prawdy, ojczulku.
– Nie ma jednej prawdy, tak jak nie ma jednego świata, moja panno – odparł stary. – My tu w Korosze znamy dwa, a może są i trzy, i cztery. Są obok siebie, ale nie przenikają się. Patrzą na siebie i nie widzą się. Czy się kiedyś zejdą? A może prawda jest jedna, ukryta? „Istnieją najrozmaitsze oczy, a zatem najrozmaitsze prawdy. Machlukes”. Tak rzecze jeden filozof. Pan nasz – oby był błogosławiony On i Imię Jego – zna odpowiedź. A może nawet i On jej nie zna?

Po święcie Pesach gmina uchwaliła wreszcie, że należy poszukać nowego rabina. Stary pogubił się zupełnie. Wplatał w nabożeństwa szabasowe dziwne cytaty, nie przestrzegał ściśle porządku uroczystości, uciszał gniewnie kantora, zamyślony stał przed bóżnicą i nie odpowiadał na pozdrowienia mieszkańców sztetl. Jakby go zły duch opętał. Postanowiono jednak, w uznaniu zaslug, wypłacać mu małą dożywotnią pensję. 

« Pierwsza  < 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 >