2019-02-07 - Inny rzymski antyk, cd. Cicer cum caule
1.
Pierwszy był ponoć Grek Sodates, dlatego świntuszące wierszyki zwiemy czasem "sodatykami". Pisałem tu onegdaj o Katullusie, znakomitym rzymskim poecie z I w. p.n.e. (daty urodzin i śmierci niepewne), neoeteryku (ech, te wieczne klasyfikacje). Neoeterycy ("poeci młodsi") zerwali z tradycją wielkiego eposu i wzorując się na poetach aleksandryjskich, m.in. na Kallimachu, weszli w krótkie formy - fraszki, epigramy, epylliony. Katullus miał to szczęście, że jego poezja przetrwała. Innym tak los nie sprzyjał i na przykład z epyllionu Gajusza Helwiusza Cynny (cytowanego w paru miejscach przez Katullusa), nad którym poeta pracował ponoć 9 lat, ostały się ledwie małe fragmenty. Ponieważ Katulla już w tym blogu przedstawiałem, w tym wpisie tylko jeden jego wdzięczny sodatyk:
Zerżnę was w dupę i w mordę, do bólu,
cioty pieprzone – Aureli, Furiuszu!
Czytając moje pikantne wierszyki
wyrokujecie, że jestem bezwstydny?
Poeta winien być zbożny i czysty,
i na tym koniec – wiersze być nie muszą.
Bo wiersze są wtedy wdzięczne i dowcipne,
jeśli pikantne i nieco bezwstydne,
żeby umiały zbudzić śpiące zmysły
nie tyle chłopców, co włochatych starców,
którym się nie chce już robić lędźwiami.
Gdy o całusów czytacie tysiącach,
zaraz mi członka bierzecie pod lupę?
Wsadzę wam w mordę i zerżnę was w dupę!
Katullus chyba nie pisał pornografii *) i w kilku wierszach wyraźnie się od takiej twórczości odcina. Zwróćcie uwagę: "Poeta winien być zbożny i czysty, i na tym koniec – wiersze być nie muszą". Cytowany wiersz z: Grzegorz Franczak i Aleksandra Klęczar, Katullus, Wiersze, oprac. i tłum., Tyniec 2013.
-------------------------
*) pornografia ma sklonić do działań, poza tym jest dosłowna.
Wynotowuję też z Książek, nr 5 (32), z artykułu Janusza Rudnickiego: "Berezowska powtarza (za Egonem Schiele), że erotyczne dzieło sztuki staje się świństwem, gdy świnią jest widz".
2.
Przyzwyczajeni do wyglądu współczesnych aglomeracji nie wyobrażamy sobie miast antycznych. Gdzie wspaniałe wille ("domus") bogaczy sąsiadowały z istnymi slumsami. Choć trzeba być ostrożnym. Antyczna zwykła kamienica (insula) to często wysoki (4-6 pięter!) dom, który z zewnątrz wygląda wcale, wcale. Ładna, oblicowana fasada, okiennice, lekko spadzisty dach, na parterze często sklepy i knajpki. Ale w środku... Woda (jeśli w ogóle była) dochodziła maksymalnie na pierwsze piętro. Łazienek nie było, dlatego jedynym (dostępnym powszechnie) rozwiązaniem było korzystanie z term. Niektóre insule miały "kanalizację", czyli rury odprowadzające ścieki do kanałów. Bo w powszchenym użyciu był nocnik, niektorzy zaś się myli, choć tylko pobieżnie. Wydaliny i brudną wodę odprowadzano do owej "kanalizacji". A jeśli dom był jej pozbawiony? Wtedy wszystko szło z piętra na ulicę. Trzeba było być ostrożnym...
Kanały zbierające ścieki łączyły się, łączyły i na końcu systemu była sławna Cloaca Maxima, do dziś jeszcze służąca Rzymowi.
Ochrony p-poż nie było i pożary były bardzo częste (piecyki na węgiel drzewny, lampki oliwne). Wtedy pozostawało czekać na wigilów. A że ubezpieczeń nie było wcale, więc często kamienicznik bankrutował. Ale wtedy grunt za grosze (asy) kupował ktoś inny sprytny. Tak bywało i to często.
Nie myślcie jednak, ze wszyscy Rzymianie mieszkali albo w insulach, albo w willach. Wielu żyło poza sferą mieszkalną, śpiąc na ulicach, w parkach i poza murami miasta (pomerium), najczęściej na cmentarzach, w okolicznych lasach.
(insula w Ostii, wizualizacja: Archeoopowieści)
3.
Ulice były wąskie i zwykle pozbawione trotuarów. Na szczęście w Rzymie za czasów pryncypatu obowiązywał zakaz poruszania się w dzień ciężkich wozów i fur (poza sytuacjami wyjątkowymi, gdy np. wywożono gruz po katastrofie budowlanej). To odpowiednik współczesnego zakazu poruszania się TIR-ów w weekendy. Za to w nocy... Pisze Juwenalis (1 w. n.e.): "W jakimż mieszkaniu wynajętym możliwy jest sen? Przejazd wozów na zakrętach uliczek, przekleństwa poganiaczy mułów, które nie chcą iść dalej, odjęłyby go nawet samemu cesarzowi Klaudiuszowi i fokom".
Ulice i uliczki za dnia puste jednak nie były. Przeciwnie, było tak tłoczno, że w pewnych okresach w Rzymie obowiązywał zakaz... poruszania się lektyką. I tylko chorzy oraz matrony mogły z lektyk korzystać.
4.
Śmietniska. Na końcu małych uliczek były wysypiska śmieci, gdzie bez ograniczeń wyrzucano różne odpadki. Wyrzucano też... dzieci, a zwłaszcza dziewczynki i dzieci nieślubne, które tam umierały z głodu i zimna. Małżeństwa, które potomstwa mieć nie mogły, na wysypiskach szukały dzieci. Tam także poszukiwano przyszłych niewolników. Zakaz tych niecnych praktyk wydał dopiero Konstantyn, choć protestowano przeciw nim od dawna (np. stoik Muzoniusz Rufus, w I w. n.e.), a kolejni cesarze (od Hadriana) starali coś z tym robić.
5.
Próbowałem dowiedzieć się czegoś o sprintriae, o których wspomina w komentarzu do poprzedniego mojego wpisu Jurek. Przeznaczenie tych obscenicznych żetonów nie jest jasne. Czy płacono nimi prostytutkom (na to może wskazywać zróżnicowanie wartości). A może w latrynach? Był czas, gdy monet z wizerunkami cesarzy nie wolno było tam wnosić. Może JS wie coś więcej?
PS. Cicer cum caule to łacińskie tłumaczenie polskiego idiomu (groch z kapustą), a nie oryginalna łac. fraza.
2019-01-24 - Inny rzymski antyk
Z czym Państwu kojarzy się antyczny Rzym? Z wilczycą, Remusem i Romulusem. Gęganiem gęsi na Kapitolu. Wojnami punickimi. Z Katonem Starszym i Katonem Młodszym. Z reformami braci Grakchów. Z pax Romana Oktawiana Augusta. Klaudiuszem i Messaliną. Z żywymi pochodniami Nerona. Koloseum i gladiatorami.
Z mostem Mulwijskim Konstantyna.
Z czymś jeszcze? Gdyby tak mocno poszukać...
A z defekacją, proszę Państwa? Nie? To posłuchajcie.
Nikt o tym nie wspomina w opracowaniach historycznych. Nie pisze Edward Gibbon w Zmierzchu Cesarstwa Rzymskiego. Nie piszą też inni. Na przykład Lidia Winniczuk i Oktawiusz Jurewicz omawiając życie prywatne starożytnych Rzymian (a oni mogliby). Nic o tym u Mary Beard w interesujących dziejach Rzymu pt. SPQR.
A przecież historia cywilizacji to nie tylko dzieje ducha, to także opowieść o ciele ludzkim.
O rzymskich strojach, jedzeniu i piciu, o medycynie, nawet o toalecie (termy!) napisano już sporo. Mało kto jednak pisał o... defekacji. O wypróżnianiu i zwyczajach z tym związanych. Rozszerzmy - także o oddawaniu moczu. I oto na polskim rynku książek pojawiło się pierwsze opracowanie tego tematu. "Opracowanie" to może zbyt duże słowo. To nieduża rozmiarami książeczka, w której znajdziemy jednak sporo informacji. Autorem jest Andrzej Wypustek, profesor Uniwersytetu Wrocławskiego, którego ja znam z trzech książek: Magia antyczna, Życie rodzinne starożytnych Greków oraz Bogowie, herosi i wybrańcy, wizerunek zmarłych w greckich epigramach nagrobnych. Pisałem o tych pracach onegdaj.
Teraz Andrzej Wypustek zmierzył się z rzymskim wypróżnianem. Nie jest badaczem zagadnień, raczej autorem niewielkiej syntezy, w której cytuje innych, przede wszystkim Richarda Neudeckera i "panią szaletową", Ann Koloski-Ostrow. Już przezwisko nadane
A.K.-O. w środowisku historyków pokazuje, jakie to ryzykowne zajęcie. Badać sranie
i sikanie dawnych Rzymian. A że jest co badać, wiedzą ci, którzy byli w Pompejach
i widzieli dawną latrynę. O ile zwrócił na to uwagę oprowadzający, bo w przewodnikach mało na ten temat.
Dawni archeolodzy nie bardzo sobie umieli poradzić z tymi wykopaliskami. No bo jak? Duże, zwykle kwadratowe pomieszczenie, kilkanaście siedzisk, jedno bliskie drugiego
(w odległości nawet 30 cm!), charakterystycznie, w kształcie dziurki do klucza, wycięte otwory, freski za plecami, wąski kanał pod nogami, wanna lub fontanna pośrodku. Latryna?
Ale przecież taki brak intymności jest niezrozumiały. Dla nas współczesnych, którzy kryjemy się w ustroniu ze swoimi potrzebami. Zajrzyjmy do Tivoli, do wspaniałego pałacu cesarza Hadriana (dawny Tibur). A skąd tu trzy otwory w latrynie? Czyżby i sam cesarz? Wygląda na to, że i on lubił defekować w towarzystwie. Dobrym towarzystwie.
Wczytajmy się w Wypustka. I cóż on pisze? Że chodzili do tych zbiorowych latryn gremialnie. Że lubili tam przesiadywać dyskutując, oddając się nawet filozoficznym dysputom (to, zgódźmy się - nieliczni)). Że podłoga w niektórych latrynach była podgrzewana (hypocaustum) i otwierano takie przybytki tam, gdzie był dostęp do wody (co nie było oczywiste). Że ci, którzy jednak woleli ustronie lub byli zniedołężniali, używali nocników. Srebrnych, miedzianych lub glinianych. A srali do tych nocników bez ruszania się z miejsca także w czasie uczt (patrz impreza Trymalchiona w Satyrikonie Petroniusza). Że przymuszeni sikali na ulicach do specjalnych "amfor", z których urynę zbierali pośrednicy sprzedający ją potem garbarzom i folusznikom ("Pecunia non olet" jak miał powiedzieć Wespazjan, opodatkowując ten biznes).
Tyle w dużym skrócie o rzymskim wypróżnianiu. Rozochociłem się. Następnym razem o rzymskim świntuszeniu. "Innego rzymskiego antyku" ciąg dalszy.
poglądowa wizualizacja w http://imperiumromanum.edu.pl
(polecam ten portal zainteresowanym starożytnym Rzymem)
PS.
Liczne latryny i amfory na mocz nie chroniły jednak przed sikaniem i sraniem na ulicach, a nawet zanieczyszczaniem grobowców. Oto parę napisów:
Kto tutaj mocz odda, ściągnie na siebie gniew Marsa.
Obsrańcu, bądź zdrów, jeśli pójdziesz swoją drogą obok tego miejsca.
Kto tu się wysra, ma przejebane + wizerunek fallusa.
Ten, kto tu nasika lub zrobi tu kupę, rozgniewa bogów nieba i podziemia.
Niech każdy, kto tu nasika albo zrobi kupę, ściągnie na siebie gniew Dwunastu Bogów, Diany i Jowisza Największego, Najlepszego.
(cyt. za A. Wypustek, Imperium szamba. ścieku i wychodka, Warszawa 2018).
-
gąbka? - Użytkownik: rl, 2019-01-25 15:50:26
Ktoś mnie zapytał: A jak się podcierali? Otóż nasza wiedza o tym jest niepewna. Papieru w Rzymie jeszcze nie znano. Może szmatkami, kawałkami kart papirusowych (papirus był jednak drogi)? Ale najprawdopodobniej wilgotnymi gąbkami umieszczonymi na kijkach. Takie gąbki znaleziono w latrynach. Ale nie jesteśmy pewni. W źródłach pisanych nic na ten temat... -
Urynały - Użytkownik: rl, 2019-01-25 08:55:12
A propos. W pamięci Wespazjan pozostał nie tylko jako budowniczy Koloseum. Do dziś publiczne urynały we Włoszech nazywane są jego imieniem. -
latryna harcerska - Użytkownik: rl, 2019-01-25 08:49:24
1) Na tymże zapewne obozie była męska latryna wieloosbowa, gdzie siedziało się na chybotliwej żerdzi. Ja jednak czekałem na chwilę, gdy będę tam sam. 2) Tego słowa, Jurku, nie znam, więc będziesz musiał wyjaśnić. :) -
Ciekawe nie tylko w antyku... - Użytkownik: ewa, 2019-01-25 00:07:22
Ciekawe i wcale wiele się nie zmieniło. Na pewnym obozie harcerskim były latryny dwuosobowe, konstrukcja metalowa uzupełniona materiałem. Dziwiło mnie, że w ściance między kabinkami ktoś zrobił szparę w miejscu, skąd na pewno nie dało się podglądać sąsiada. Po czasie okazało się, że oboźny i zastępowy wymykają się tam, by grać w karty i otwór służył do wymiany kart. Pozdrawiam -
Czy wspomnisz o spintriae? - Użytkownik: Jurek, 2019-01-24 17:22:21
Widzę, że Twój wachlarz zainteresowań staje się co raz szerszy.
Czując się numizmatykiem nie mógł bym w związku z zapowiadanym następnym tematem nie podsunąć słówka spintria.
Z pozdrowieniami
Jurek
2018-12-12 - Boże Narodzenie
Zawsze w czasie Bożonarodzeniowym czepiam się różnych faktów, powiedzmy okołobiblijnych. Wiele z nich przeszło ze sfery wyobrażonej, czasem magicznej do sfery realnej i zostały przez nas wchłonięte, tak jak wchłania się argon, oddychając tlenem. A część została nam zaimplantowana pod narkozą. Dziś kolejna garść owych faktów, nie-faktów z NT, ot tak, z brzegu, mocno chaotycznie.
- Betlejem. Czy wiecie, że obok Betlejem judzkiego istniało też Betlejem galilejskie, które od Nazaret dzieliło bodaj kilkanaście kilometrów? (źródło: Nat. Geo.) A jeśli to TAM udała się Święta Rodzina, by powiększyć swą liczebność? Wydaje się, że ustalenia, iż Jezus urodził się w Nazaret lub pobliżu są dobrze uzasadnione.
- Czy Jezus miał braci i siostry? („kuzyni” w katolickich wersjach NT, np. Biblia Tysiąclecia). Koncepcje są takie: A) Byli to synowie (córki) Józefa z poprzedniego małżeństwa. B) Były to dzieci Kleofasa, brata Józefa. Lub były to dzieci kogoś innego, jakoś spokrewnionego z Józefem/Marią. C) Były to dzieci Józefa z Marią (starsze od Jezusa). Za wersją B twardo stoi Kościół katolicki, wersje A i C dopuszczają kościoły protestanckie. Dyskusjom końca nie widać.
- Czy Jezus wędrując po Palestynie przed podjęciem swej misji trafił do któregoś z ośrodków esseńczyków i jakoś z ich nauczania czerpał? Ewangelie o nich milczą, a jest trochę zbieżności między naukami Jezusa a nauczaniem białych braci. Wiadomo skądinąd, że wielu z nich przystało do nazarejczyków po wojnie żydowskiej 66-73. Czuli, że Jezus jest im bliski. Oczywiście bzdurą jest upieranie się, że Jezus był esseńczykiem. Nie był. PS. Mówi się, że jakiś esseńczyk stał pod krzyżem.
- Czy Jezus umiał pisać? Czy znał grekę (koine)? Czy to coś zmienia w Jego obrazie? Nie, ale zmienia np. w przebiegu procesu przed Piłatem.
- Czytając prace poświęcone osobie Jezusa trafimy na takie oto wątki: był homoseksualistą (ów młodzieniec z Góry Oliwnej, wcześniej już w Ewangelii wymieniany), magiem, wróżbitą (Talmudy bardzo Jezusowi nieprzychylne), zelotą (czyli „gorliwym”). Nie wszystkie pomysły są mądre, nad każdym wątkiem trzeba się jednak przynajmniej chwilę pochylić. Czym oto różni się cudotwórca (niewątpliwie wg Ewangelii Jezus) od maga?
- Maria Magdalena (Maria z Magdali, tak to należy rozumieć). Nie przestaniemy sądzić, że była ową jawnogrzesznicą, z której Jezus wypędził demona. Nie, to dwie różne osoby. A może trzy?
- Proces Jezusa przed Piłatem. A jeśli żadnego procesu nie było i Piłat posłał Jezusa na krzyż, bo miał NIESKOŃCZONĄ z punktu widzenia ludzi o statusie „peregrini” władzę imperium? To raczej niczego nie zmienia, wykreśla tylko kilka fragmentów Ewangelii. I parę zdań, które weszły do cywilizacyjnego kanonu („Ecce homo”).
- Judasz. Wymyślony, czy żył i chodził z Jezusem naprawdę? Czy urodził się, zdradził i podle umarł, by się w y p e ł n i ł o? Czy taki był Boży zamysł? Jeśli tak, to myślę sobie: biedny Judasz.
- Jest takie przekonanie, że Jezusa ukrzyżowali Rzymianie. Piłat nim był (pochodził z południa Italii a może z Hiszpanii), ale nie Jezusowi siepacze. Byli to prawie na pewno Samarytanie z Cohors II Sebastenorum, która stacjonowała w Jerozolimie. Druga taka kohorta stała w Cezarei Nadmorskiej, gdzie miał siedzibę prefekt Piłat (nie prokurator!).
- Żydzi i Jezus. „Wy przez Jezusa szukacie Ojca, a my już u niego jesteśmy”. To mądre zdanie i warto się nad nim zastanowić. A był u dawnych chrześcijan pogląd, ze Paruzja Chrystusa nastąpi wtedy, gdy wszyscy Żydzi w Niego uwierzą. Oj…
- Żydzi mesjanistyczni to Żydzi wierzący w Jezusa. Żydzi „zwyczajni” ich nie cierpią. Czy to odpowiedź na ww. kwestię?
- Młode chrześcijaństwo to zlepek sekt, o różnych koncepcjach. Jezusa, Jezusa i Ojca, Trójcy. Marii, świętych. Chrześcijaństwo poszło pewną drogą. A jeśli poszłoby inną? Mało o tym rozmawiamy w Kościołach naszych. Wiara to nie dysputa intelektualistów, powiecie, ale w III, IV wieku DYSKUTOWANO o tych sprawach, tak jak teraz dyskutuje się na Wyspach o Brexicie. Bez przerwy, w każdym miejscu.
fot. Pixabay
Dobrych, niezmąconych głupimi myślami Świąt.
rl

-
test - Użytkownik: rl, 2020-05-28 13:10:06
test antyspam. -
odp. - Użytkownik: Małgorzata, 2018-12-15 13:05:30
DZIĘKUJĘ !!!
I te najpiękniejsze ze Świąt niech będa dla Ciebie i Twoich bliski takie, jakie sobie wymarzysz !!!
Wszystkiego najlepszego !!!
małga -
cd2... - Użytkownik: rl, 2018-12-12 11:15:55
Od 2 tys. lat zastanawiamy się, skąd ewangeliści czerpali wiedzę o przebiegu procesu, o tym co działo się w Pretorium, dokąd zabrano Jezusa. A gdzie nie weszli Żydzi, by nie stać się nieczystymi. Możliwości są takie: A) wymyślili, wykorzystując m.in. Stary Testament. B) ktoś z ich (jego) informatorów był obecny przy rozmowach Piłata z Jezusem i Antypasa z Jezusem. Ktoś z otoczenia Piłata. Któż to mógłby być? -
cd... - Użytkownik: rl, 2018-12-12 10:54:31
To ciekawe. W procesie rzymskim, tzw. cognitio extra ordinem ("postępowanie poza porządkiem") oskarżony miał OBOWIĄZEK się bronić, bo innej formy obrony nie było (nie było tu adwokata-obrońcy). A Jezus się nie bronił. Wcale. Może nie rozumiał pytań Piłata? -
Jezus i Piłat - Użytkownik: rl, 2018-12-12 10:45:18
Inaczej rozmawia się bezpośrednio, inaczej przez tłumacza. Ewangelie sugerują, że rozmawiali wprost. Ale czy to prawda? -
pismo vs. proces - Użytkownik: Ewa, 2018-12-12 09:12:26
Czy Jezus umiał pisać? Czy znał grekę (koine)? Czy to coś zmienia w Jego obrazie? Nie, ale zmienia np. w przebiegu procesu przed Piłatem - w jaki sposób?
2018-11-10 - OFF Czarek
OFF Czarek to druga cykliczna audycja w TOK FM, której słucham w tym radiu w miarę regularnie (obok Andymaterii). Pora nie jest dogodna, od 10 do 11, więc zwykle odsłuchuję z poślizgiem.
Codziennie.
Codziennie, dzień po dniu, od poniedziałku do piątku Cezary Łasiczka rozmawia z gośćmi w studio O WSZYSTKIM, co szeroko obejmuje pojęcie kultury, a co zainteresowałoby ambitnego INTELIGENTA. Nie ma tu analiz, nie dociera się do głębi zagadnień, ale mówi się dosłownie o wszystkim. Od fizyki teoretycznej przez niesporczaki po Cloakę Maximę w Rzymie. Pretekstem rozmowy bywa świeżo wydana książka (czasem w mocno niszowym wydawnictwie), premiera sztuki, opery, głośne odkrycie naukowe. Ostatnio słuchałem na przykład rozmowy-wykładu o udowodnionej już jakoby słynnej hipotezie Riemanna.
Rozpiętość tematów jest niewiarygodna; budzi mój ogromny podziw erudycja p. Łasiczki, który w każdej sprawie ma JAKIŚ pogląd, jest więc przykładem inteligenta doskonałego. Jeśli gdzieś nie był (a był w wielu miejscach, Rzym zna doskonale), to czytał o tym, widział, słyszał. Lubi przy tym popisywać się wiedzą przed swymi rozmówcami i szerokim - jak sądzę - audytorium. Niektóre dziedziny opanował, trzeba przyznać, biegle, co muszę przyznać, słuchając cyklu spotkań poświęconych biblistyce.
Zastanawia mnie kuchnia przygotowania tej audycji. Trzeba to jakoś poogarniać, a tempo jest ogromne.
Czasem Łasiczka bywa irytujący. Gdy płaskim żartem zamyka ciekawy wątek, gdy wpada w ciąg dowcipkowania, co zdarza mu się szczególnie w czasie rozmów z kobietami. Niektóre mu ulegają (w przenośni) - rozmowa wtedy przechodzi w głupi antenowy flirt i zasadniczy temat łagodnie zanika. Ale to na szczęście zjawisko niezbyt częste. Wytrawni rozmówcy nie dają się sprowadzić na manowce. Ma Cezary Łasiczka ulubiony krąg rozmówców. Dyczek, archeolog, Meissner, fizyk teretyk, Niesiołowski-Spano, historyk, Limon, filolog. Inni.
Reasumując. Jeśli chciałbyś, chciałabyś O CAŁYM ŚWIECIE coś wiedzieć - słuchaj audycji OFF Czarek.

-
odp. - Użytkownik: Małgorzata, 2018-11-13 13:55:47
OFF CZAREK - druga audycja zarekomendowana przez Ciebie w TOK FM.
Dziękuję i serdeczności przesyłam. małga
2018-10-06 - Dziary. Gomulicki, ale nie ten
Masz tatuaż? W takim razie to jest tekst dla Ciebie. Nie masz? Nie szkodzi, przeczytaj.
Ten wpis zainspirowała Andymateria w radiu TOK FM z 30 sierpnia. Przypomnę. Pod tym tytułem skrywają się rozmowy o sztuce, jakie co czwartek Anna Wacławik-Orpik prowadzi z Andą Rottenberg, historykiem, krytykiem sztuki, kuratorką wystaw. Bohaterem późnosierpniowej rozmowy jest wystawa Maurycego Gomulickiego „Dziary”, której kuratorką w Galerii Narodowej „Zachęta” jest Agnieszka Szewczyk. Dziary w galerii sztuki? Hm…
Maurycy Gomulicki, absolwent licznych akademii sztuki w kraju i za granicą, wywodzi się z klanu Gomulickich. Jest prawnukiem Wiktora (niezapomniane Wspomnienia niebieskiego mundurka), wnukiem Juliusza Wiktora, który go wychował (ojciec Roger zmarł młodo tragicznie). Te rodzinne związki i tradycje, a między innymi wzrastanie w sąsiedztwie biblioteki dziadka są u źródeł erudycji Maurycego i jego drogi artystycznej, dziwnej, wielowątkowej. Mieszka w Warszawie i Meksyku, pracuje, wystawia, pokazuje to tu, to tam, to gdzie indziej.
Prezentowana wystawa (za internetową notą), rezultat Projektu Dziary, jest kontrapunktem w twórczości Gomulickiego. To rodzaj rewersu dla propagowanej przez niego „kultury rozkoszy”. Kultura rozkoszy. Mniam.
Przejdźmy jednak do obiektów pokazywanych na wystawie. To fotografie. Dziar, czyli po nowemu tatuaży. Jakże modnych teraz. Któż z młodych nie ma choćby kropki pod łopatką. Ale Gomulicki zwrócił się ku przeszłości. Fotografował dziary, które powstawały dawno temu, gdy technologia i wyraz artystyczny były w powijakach, gdy dziary wyrzynano na skórze kawałkiem drutu, a przebite serce i kotwica były ważnymi, jeśli nie najważniejszymi motywami.
Z rozmowy Maurycego Gomulickiego z Agnieszką Szewczyk:
Wiosną 2007 na Helu natknąłem się na marynarza. Wieloryb na jego ręku był na tyle mocny, ekspresyjny i pokraczny, że go sfotografowałem. […] Najstarszy tatuaż, jaki sfotografowałem pochodzi z 1949 roku, ale większość sytuuje się pomiędzy drugą połową lat pięćdziesiątych a końcem lat siedemdziesiątych, czyli dziś ich właściciele dobijają do osiemdziesiątki i albo nie wychodzą już z domów, albo odsiadują kolejne wyroki, albo zgoła nie żyją. To jest ewidentnie znikający punkt, rozmywająca się fatamorgana. Cieszę się, że zabrałem się do tego w odpowiednim momencie.
I wyjaśnia, gdzie fotografował:
W moim naturalnym kolekcjonerskim habitacie: na pchlich targach i innych szemranych bazarach. To są miejsca, przez które przewijają się ludzie z przeszłością — tatuaże więzienne pojawiają się tam dość regularnie. Z kolei w miastach portowych trafiałem nie tylko na kryminalistów, ale też na marynarzy. De facto, jeśli idzie o tatuaż, jest to najpierwsze skojarzenie: pirat — podróżnik — marynarz. Tak więc: bazary, dworce kolejowe, bary mleczne, zaniedbane, wymarłe parki, nabrzeża wiślane, różne takie zmarginalizowane miejskie przestrzenie, gdzie można uciec na piwo w krzaki… […]
I dalej mówi:
Kobieta jest absolutnie dominującym motywem, właśnie ona, nie sztylet, nie czaszka czy serce przebite strzałą. […]
W tej chwili jest np. bardzo dużo wytatuowanych brodaczy, bo mocno skonsolidowała się już kultura hipsterska, czy wytatuowanych dziewczyn, co z kolei wpisuje w powszechne tendencje feministyczne, równościowe, potrzebę manifestowania własnej siły, pokazania, że nie jest się wiotką, eteryczną istotką, która potrzebuje męskiego wsparcia, demonstracji, że samemu stoi się mocno na nogach. Tylko to są tatuaże robione z zupełnie innej perspektywy, w innej intencji i kontekście, przy sporej społecznej akceptacji. Ten fenomen przemieścił się kulturowo. Z jednej strony tatuaż stał się zjawiskiem powszechnie oswojonym, a z drugiej szalenie się wyrafinował estetycznie. Jeśli dziś tatuaż funkcjonuje jako sztuka, to może warto przypomnieć jego korzenie. To, że powstał z fundamentalnej potrzeby manifestowania spraw najważniejszych, że to jest primal scream. Nie byłoby współczesnego tatuażu, gdyby nie żołnierze Legii Cudzoziemskiej, marynarze i kryminaliści. Wierzę, że ta wystawa ma głębszy sens i zadziała.
Wystawa czynna jest do 28 października, więc możecie jeszcze te pratatuaże w Zachęcie obejrzeć. Dla zachęty poniżej kilka fotografii z wystawy, których autorem jest Marek Kryżanek.
Katalog wystawy zaczyna wierszyk:
Młodsza siostra zapytała:
- Mamo, gdzie braciszek mój?
- Brat twój w ciemnej celi siedzi. Odsiaduje wyrok swój.
Tego nosicielom współczesnych dziar nie życzę.

-
odp. - Użytkownik: Małgorzata, 2018-10-08 16:29:11
Body art ? Można tak powiedzieć ...
Zaciekawiłeś mnie tym wpisem o dziarach, więc poczytałam o historii "tatau" czyli zostawiania śladu i pooglądałam zdjęcia ...
Niektóre są faktycznie dziełami sztuki ...
Serdeczności przesyłam. małga