2018-04-08 - Kosz ułomków. To i owo z "Barthleby'ego"

IKONKI_KOSZYK.jpg

"Im więcej się pisze, tym mniej się myśli".
Paul Valéry

"Najtrudniejszą rzeczą na świecie jest nic nie robić, najtrudniejszą
i najbardziej intelektualną".
"Praca jest przekleństwem klas pracujących".
Oscar Wilde

Te luźne, chaotycznie wzięte wypiski pochodzą z książki "Barthleby i spółka" hiszpańskiego autora Enrique Vila-Matasa o pisarzach, którzy w pewnym momencie powiedzieli "Nie" i przestali pisać. Ta lista jest długa...
Emblematycznym przykładem jest tu Arthur Rimbaud, który po wydaniu Statku pijanego w wieku 19 lat udał się w objęcia życia (czyt.: rozrywek). Innym jest J.D. Salinger (Buszujący w zbożu), który w pewnym momencie ukrył się przed światem i umilkł.

Tytułowego Barthleby'ego Vila-Matas wziął od Hermana Melville'a, który napisał kiedyś opowieść o imć Barthlebym, kopiście z Wall Street, który pewnego dnia na polecenie szefa rzekł: "Wolałbym nie" i już konsekwentnie odmawiał dalszej pracy. 
PS. To ciekawe, że Vila-Matas nie wymienia Harper Lee, która zamilkła po napisaniu cudownej (jak to okreslić inaczej?) książki Zabić drozda. Książki, w której zakochany był Truman Capote (nota bene znajomy Harper Lee), a wraz z nim miliony czytelników Drozda.

 

2018-04-04 - Zwiastun

Z rzadka oglądam słynne seriale na kanałach Netflix czy HBO (ostatnio przy Święcie parę odcinków The Crown o życu i panowaniu Elżbiety II).
Ale... ponad rok temu przyklejony do ekranu laptopa obejrzałem pierwszy sezon Westworld. Serial powstał pod skrzydłami HBO, co ma jakoby wplywać na stylistykę (jak twierdzą biegli w materii internauci). Nie wiem, nie znam się. 
Okolo połowy lat 70. nakręcono pierwowzór, w Polsce znany pod tytułem Świat dzikiego Zachodu, wg scenariusza Michaela Crichtona (tego od Jurassic Park). Rzecz o parku rozrywki, obsługiwanym przez roboty. Oprócz krainy Dzikiego Zachodu goście mogli odwiedzać starożytny Rzym i zaglądać do Średniowiecza. Cóz, radość (dość krwawej) zabawy psuł bunt robotów. Byłem, mgliście pamiętam. Żadnych emocji. Filmów o nieposłuszeństwie robotów, wyzwalających się spod władzy stwórców, czyli nas, ludzi, powstało sporo. Co pamiętamy? Niewiele. Oczywiście Łowcę Androidów (ipisałem o tym filmie jakiś czas temu, przy okazji zapowiedzi emisji sequela; uwaga: nie warto). 
Inaczej jest z Westworldem. Nie wiem na czym polega sukces tego serialu. Wiem, że jest w tym filmie jakaś magia. I że problem AI (Artificial Intelligence) jest tak poruszający.  Magii się nie objaśnia, magię trzeba poczuć. Zobaczcie więc koniecznie sezon I Westworld, tym bardziej że już 22 kwietnia rusza sezon II.

https://www.youtube.com/watch?v=sjVqDg32_8s
 

Westworld.jpg

A tu jeszcze magnetyczna czołówka Jedynki i motyw muzyczny Ramina Djawadi:

https://www.youtube.com/watch?v=elkHuRROPfk

Zwróćcie Państwo uwagę, że ilekroć mówimy o filmie wybitnym lub chociaż ciekawym, tylekroć obrazowi towarzyszy MUZYKA. Przykłady można mnożyć (Śniadanie u Tiffany'ego, Różowa Pantera, Ojciec chrzestny, Gladiator, z produkcji serialowych Północ Południe, nasz Czas honoru, by wymienić pierwsze z brzegu...). Tak jest i tym razem.

Przyjrzyjcie się postaci granej przez Evan Rachel Wood - Dolores Abernathy. Zdumiewająca jest transfomacja Dolores w różnych fazach rozwoju serialu (mówię oczywiście o sezonie pierwszym). Chapeau bas przed scenarzystami i samą E.R.W.

Odpływ magii z naszego życia, "odczarowanie", die Entzauberung, powtarzając za Maksem Weberem, jest znakiem czasu nowoczesności, więc szukamy magii, tajemnicy, gdzie tylko to możliwe. Stąd, upraszczając, powodzenie niektórych książek i realizacji filmowych...

 

 

2018-03-19 - Szybka historia nowojorskiego graffiti

police.jpg  "whole train"

   Przychodzi ubrany w bluzę z kapturem, twarz ma owiniętą bandaną, która czasem tłumi głos, więc prosimy wtedy, by powtórzył, bo pewnie się „źle nagrało”. Na zdjęcie chusty nie daje się namówić. „Ja stary lis jestem. Niby graffiti to już nie przestępstwo, jak kiedyś, a sztuka, ale wciąż nas ścigają. Chociaż przepraszamy za naruszenie czyjejś własności. No i wciąż udaje się zrobić ‘cały pociąg’, czyli pomalować skład od początku do końca, a to już grubsza sprawa i jak cię złapią, do pierdla idziesz”.

   Zrzuca na ziemię torbę ze spray'ami, z kieszeni wyjmuje zawiniątko i ostrożnie kładzie je obok butelek. „Końcówki, czyli dysze” – wyjaśnia. „Malujesz cienką albo grubą kreską, potem pokażę. Liczy się też szybkość ruchu ręką i nachylenie spray’a” – dodaje. Adam znajduje miejsce pod murem z dobrym, plastycznym światłem, wysuwa mikrofon, włącza kamerę, gdy zaczynam rozmawiać z facetem. Z początku zadaję pytania, ale on łapie, co nas interesuje i szybko wpada w monolog.

   „Najpierw były tak zwane tagi. Był gość w końcu lat 60. i na początku 70., który pisał na murach: ‘TAKI 183’. Tylko tyle. Na imię miał Dimitrios, nazwiska chyba nikt nie znał. Był i zniknął. Potem pojawili się grafficiarze i zaczęli malować te swoje wielkie kolorowe litery i obrazki, ale paru facetów pisało tylko hasła. Ten, który was interesuje, robił to ze szkolnym kolegą. Nazwali się SAMO. Pisali, pisali i też zniknęli. Ten pierwszy zaczął malować i już go ulica nie interesowała. Dużo tam jest napisów, traktował słowa malarsko, to się chyba wzięło z SAMO. Potem się zaćpał i tyle go było. Choć namalował mnóstwo obrazów. Teraz są kurewsko drogie. Widzisz jak street-art promuje ludzi! O drugim nic nie wiem, ale raczej nie wszedł w sztukę.

   Nowy Jork to wtedy była kupa gówna. Śmieci na ulicach, szaro, brudno brzydko. Więc trzeba to było ubarwić. Więc poszło. No i zrobiła się wielka wojna, miasto kontra ludzie ze sprayami. Bombardowano cały Nowy Jork, ale Brooklyn i Bronx najbardziej. W końcu policzono trupy i zakopano topory. Słuchajcie, o nas nie powinno się właściwie mówić ‘grafficiarze’, nikt tego nie lubi, my jesteśmy ‘pisarze’. Rysunki rysunkami, ale liczą się litery. ‘Nieznani pisarze’. A ponieważ wciąż nas kasują, albo zamalowując, albo czyszcząc mury, więc my jesteśmy pisarze z recyklingu. Ja czasem piszę: ‘Pamiętajcie, że tu byłem’, ale niewiele to ludzi obchodzi. Poza takimi jak ja. Bo widzisz, tak naprawdę pisze się dla swoich. Mieć swój styl, być sławnym, a każdy chce, to znaczy być sławnym wśród takich jak ty. Ja myślę, że tak samo było w jaskiniach. Albo w Pompejach. 

   A taka naprawdę wielka sława? Banksy jest sławny i jeszcze kilku. Listę znajdziecie na Google’u. Robią czasem wystawy street-artowców. ‘Ruch miejskiej sztuki graffiti’. Nie, nie sądzę, by graffiti umarło. Ten wasz gdzieś napisał: „Graffiti is not dead” i to prawda jest. Trochę nas jest, nie tylko w Nowym Jorku. Im więcej masz żołnierzy, tym większa szansa, że wygrasz swoją wojnę. Teraz graffiti się zmienia, więcej jest polityki, więcej codzienności. Ale smoki nadal chodzą po ziemi. Chodźcie, pokażę wam, jak trzymać spray, jak pisać, zmieniając dysze. Tu jest kawałek czystego muru, zrobimy razem fajnego smoka, który zieje ogniem. I coś o nim napiszemy”.

Fragment opowieści o J.-M. Basquiacie. "Wasz" to właśnie J.-M. B. 
 

New_York.jpg

 

 

 

2018-03-08 - Sotheby’s czy Christie’s

Jeśli aukcja dzieła sztuki, to u nich, bo gdzie, u diabła? Szacuje się, że przez rynek aukcyjny idzie do 40 procent obrotu. I ten rynek sięgnął w 2017 roku (po spadkach w latach 2014-2016) 11 miliardów dolarów. Jedenaście miliardów. Jeśli spektakularna aukcja, to tylko w Nowym Jorku, w jednym z tych dwóch domów. Duże Jabłko zgarnia prawie połowę wszystkiego. Więc Sotheby’s czy Christie’s?

Sotheby’s to najstarszy na świecie dom aukcyjny. Starszy od największego konkurenta o 20 lat.  Działalność rozpoczęto tam w marcu 1744 roku, gdy księgarz z Londynu pan Samuel Baker zorganizował aukcję książek z biblioteki Johna Stanley’a.
Przedsiębiorstwo było brytyjskie przez 239 lat, jednak zmieniło się to w 1983 roku, kiedy Sotheby’s zostało przejęte przez amerykański holding Alfreda Taubmana.
Sotheby’s jako pierwszy dom aukcyjny na świecie zaoferował aukcje online, co oznacza możliwość licytowania również za pomocą telefonu i internetu (inne domy aukcyjne mają to już obecnie w swej ofercie).
W maju 2012 roku jedna z wersji Krzyku Edwarda Muncha osiągnęła na aukcji w Sotheby’s rekordową wówczas kwotę 120 milionów dolarów.

James Christie założył w Londynie dom aukcyjny w 1766 roku, który obecnie znamy jako Christie’s. To obecnie największy pod względem obrotów dom aukcyjny na świecie.
Christie’s mógł pochwalić się najdrożej sprzedanym na aukcji dziełem sztuki. Za obraz Pabla Picassa Les femmes d’Alger zapłacono w 2015 roku 179,4 milionów dolarów.
Ale 450 milionów zapłaconych w roku 2017 w tym domu aukcyjnym za Salvatora Mundi Leonarda da Vinci pobiło wszelkie rekordy. 
Aukcja ta przywołuje z powrotem na świat starych mistrzów po okresie, gdy kolekcjonerzy kupowali tylko dzieła sztuki nowoczesnej i współczesnej. Już nie tylko Rzeź niewiniątek Rubensa (76,7 milionów dolarów w… Sotheby’s).

Rekordy obrotów, ale i pojedynczych sprzedaży. Licytacje kolekcji. Sotheby’s-Christie’s-Sotheby’s-Christie’s. Nie tylko obrazy, nie tylko rzeźby. Także kamienie szlachetne, biżuteria, najlepsze wino, luksusowe nieruchomości. Zdarzają się skandale, pomyłki, fałszerstwa. Trudno, żeby ich nie było. Do kogo więc się udać? Do tego, z kim masz układy, długoterminową umowę, kto da ci większą sumę gwarancyjną, kogo lubisz, do kogo masz zaufanie, że wylicytuje dla ciebie najwyższą możliwą cenę. Wreszcie, zdaj się na swój nos. Albo na los, co czasem na jedno wychodzi.
A jeśli mieszkasz nad Wisłą, idź do Desy-Unicum, Rempeksu, Polswiss-Artu...

Na podstawie http://gentlemanschoice.pl/christies-i-sothebys/

Fragment większego tekstu o Jean-Michelu Basquiacie.

Aukcja_JMB.jpg

Oliver Barker prowadzi licytację w Sotheby's

 

 

 

  1 komentarz  | 
  • odp. - Użytkownik: Małgorzata, 2018-03-08 11:22:49
    ... W ubiegłym roku " zaraziłam się " od Ciebie i zaczęłam śledzić licytacje w domach aukcyjnych ...
    Jest to u mnie już choroba przewlekła, nieuleczalna ... i dobrze mi z tym .... :)
    Pozdrawiam. Małga.

2018-02-27 - Koszutka, Mariacka i okolice 23. Grypa, biathlon i niedoszli olimpijczycy

I mnie grypa chwyciła w szpony. Na całe dwa tygodnie. Kaszląc, pocąc się, usiłując dosięgnąć szklanki z zimną herbatą (nad ranem nie mogła być ciepła), rozpuszczając na cukrze obrzydliwie gorzkie islandzkie lekarstwo (biedna Islandia odtąd kojarzyć mi się będzie z tą paskudną  goryczą), popatrywałem na zmagania zimowych olimpijczyków. Szybko zrozumiałem, że zimowe igrzyska dla mojego ulubionego kanału sportowego to biathlon (którego z jakichś nie całkiem jasnych dla mnie powodów nie lubię). Polskie sukcesy nie nadchodzły, choć miały, więc mina mi rzedła z dnia na dzień. Co więcej frankofil sprawozdawca forsował odmianę "Martina Fourcade" zamiast oczywistego "Martina Fourcade'a", co wzmacniało mój grypowo-biathlonowy ból (MF to gwiazda tej dyscypliny - albo słusznie wygrywa, albo niesłusznie i zaskakująco dla frankofila przegrywa).  
Popatrujac na wyświetlacz termomentru, który uparł się, by nie wskazywać liczb niższych niż 38, przypominałem sobie jednej nocy, jak to ja i moi rówieśnicy wkraczaliśmy na teren sportowych zimowych zmagań. Zaznaczam, że nie osiągnęliśmy nigdy poziomu olimpijskiego i nikt, kogo bym znał, nie miał nawet jednego kółka olimpijskiego (był kiedyś taki obrządek przydzielania kółek, czy nadal istnieje? Piąte kółko jechało oczywiście na olimpiadę). 
Hokej. Tu rzecz była w KIJU. Mieć kij, czyli krykę, oznaczało awans do grona wybrańców losu. Zaś kij produkcji Smolenia z Nowego Targu (?), dorównujący ponoć tym kanadyjskim, to było siódme niebo. Łopatkę kija owijało się taśmą izolacyjną i już można było strzelać gole na boiskach, gdzie latem krółowała piłka nożna. Bramki tylko były nieco mniejsze. 
Łyżwiarstwo. Tylko w kółko na tafli hali sportowej. Żadnych podskoków ani piruetów. Należało kupić dobre łyżwy, "hokejówy", broń Boże figurówki (te tylko dla dziewczyn). Mistrzowie robiąc błyskawicznie tzw. przedkładanki, gnali w tłumie pokornie i cierpliwie wędrującej w prawo i w lewo dziatwy. Teraz mamy łyżwiarskie biegi masowe. A zaczęło się tam, w małej hali przy Rondzie.
Narty. Konkurencje alpejskie. Zasada była taka, by czubek nart sięgał zgiętej dłoni wyciągniej ręki. Na takich absurdalnych długasach niektorzy radzili sobie naprawdę świetnie, a ich krystianie były subtelne, zarazem błyskawiczne. Mnie czasem udawało się zjechać bez upadku. W krytycznych momentach po prostu schodziłem ukosem. Jakie narty? W połowie lat 70., gdy kończyłem liceum, pojawiły się atomiki. Mieć takie narty i stać w wielkiej kolejce do wyciągu. 
Bieganie na nartach. Chłopcy z Polibudy złapali bakcyla biegania. Zaliczyli nawet "Bieg Piastów". To był szpan. Nie zjeżdżać, a biegać. 
Skoki na nartach. A jakże, my też budowaliśmy skocznie. Na stoku za biurowcem. 3 metry to był chyba rekord długości skoku. 
Sanki. Był w Parku Kościuszki tor saneczkowy. Cudo. Dwie minuty wspaniałej jazdy. Idioci zjeżdżali głową naprzód, nie wiedząc, że za kilkanaście lat tak będzie wyglądała jazda na skeletonie.
Snowboard jeszcze nie istniał. Gustek czasem zsuwał się po stoku na starej desce do prasowania. Ale to się nie liczy. 

W 1967 jechałem z mamą na marcowe wczasy do Polanicy. Jakież było moje rozczarowanie, gdy nie znalazłem tam Velikanki. Pomyliłem Polanicę z Planicą. Wielkie rzeczy. Zdarza się. Za to byli szachiści.

Grypa minęła, olimpiada także. Pora wracać do życia.

PS
Można zapisać się do "newslettera", w którym będę informował o co ciekawszych (w mojej opinii) wpisach na blogu. Ten wpis, choć zbyt zajmujący nie jest, też pójdzie w newsletterze. Testy. 
Dla posiadaczy kont na GMAILU: czasem maile trafiają do spamu. Warto sprawdzić.

 

 


 

  • Nie wiedziałem - Użytkownik: rl, 2018-02-28 10:16:36
    Nie wiedziałem, że Ala miała kółko. Teraz sobie przypomniałem o jej sportowych pasjach. Dzięki.
  • "Fiflaki" -errata - Użytkownik: Ewa, 2018-02-28 05:40:42
    ..."fiflaki" Ala oczywiście skakała, a nie dostała (system jak zwykle wie swoje i "wszystko" przekręca ;-)
  • Szczęśliwie - już zdrowy i kółko olimpijskie - Użytkownik: Ewa, 2018-02-28 05:37:29
    Rysiu, cieszę się, że uporałeś się szczęśliwie z tegoroczną paskudną grypą :-). Nasza, nieodżałowanej pamięci, koleżanka -Ala Dmytrów (Kobiela) już pod koniec naszej podstawówki (SP) miała zdobyte kółko olimpijskie w gimnastyce sportowej. Piękne "fiflaki" dostała dla nas w sali gimnastycznej, a i na równoważni i w skokach świetna była :-). Brakuje mi Ali.
    Serdeczności dla Rekonwalescenta :-).
 < 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 >  Ostatnia »