2021-08-12 - Wakacyjnie

Ten upał wciąż i wciąż. Parę dni oddechu i znów. A ja w domu, w bezruchu, bo choroba odzywa się raz po raz. Kończymy przygotowania W cieniu Golgoty do druku. Znów w przyjaznej mi Formie. Ile to pracy… Czytasz i czytasz i co chwila pojawia się coś nowego. A to głupi błąd w greckim imieniu, a to kolejna literówka. Paweł N. traci cierpliwość, co ja rozumiem, ale co poradzić? Knota nie puszczę. DDCCCXXXII. Takiej liczby nie ma, bo złośliwy chochlik dołożył jedno D na początku. I zamiast liczby 832 jest nie wiadomo co.

Przeczytałem podpowiedzianą przez Maćka Szczawińskiego Niedojrzałość Francesco Cataluccio. A tam o syndromie Piotrusia Pana, ale nie tylko. Szczerze i ja polecam tę książkę, szczególnie tym, którzy poszukują odpowiedzi na pytanie, dlaczego u pewnych ludzi nie pojawia się dojrzałość w psychologicznym rozumieniu tego słowa. Polecam też (przy okazji) w Radiu Katowice audycję Szczawińskiego „Skacząc po półkach”, od poniedziałku do piątku, o 13,30. Co tydzień o kilku książkach. IKONKI_!1.jpg Warto.

Idąc tropami Cataluccia obejrzałem (po raz kolejny) Lolitę, film według powieści Nabokova, ze znakomitym Jeremym Ironsem. Po raz kolejny nie zawiodłem się nic a nic. Niedojrzałość…

IKONKI_KOSZYK.jpg Słucham też audiobooków (oczy...). Dwie książki mojego ulubionego Zygmunta Kubiaka, w interpretacji (bo to więcej niż zwykłe czytanie) Xawerego Jasieńskiego*. Brewiarz Europejczyka jest zapiskami z podróży Kubiaka po Grecji i Rzymie. Plus refleksje, odczyty, fragmenty różnych tekstów.  Druga to Literatura Greków i Rzymian (znana mi z wersji papierowej). Jak miło słucha się o Homerze, Pindarze, Wergiliuszu, Horacym. A za oknem żar.

Więc wakacyjnie, choć trochę pracowicie. Do września zatem.

--------------------------

* Przedniojęzykowe ł Jasieńskiego, tzw. "ł sceniczne", może irytować współczesnego Polaka, który nie pochodzi z Kresów. No cóż...

 

 

  2 komentarze  | 
  • Droga M. - Użytkownik: rl, 2021-09-18 10:25:27
    Fajnie, że wspierasz.
  • odp. - Użytkownik: Małga, 2021-08-22 13:57:44

    Nareszcie! Nareszcie!
    Nawet nie wiesz z jak wielką przyjemnością czytam każdy Twój wpis czy na blogu, czy na fb. Żałuję tylko, że są tak rzadko.

    Serdecznie i ciepło pozdrawiam, zdrowia, Ryśku życzę, aby cały czas było przy Tobie. M.

2021-04-30 - Cudowne lata 60.

Wiele pomysłów, które wydają się nam nowe, tak naprawdę zrodziło się w latach 60. Są bowiem takie czasy, w których świat się budzi, otwiera, i takie, w których konsumuje.

Lata 60. należą do tych pierwszych, lata 70., 80. zapewne do tych drugich (mam na myśli świat zachodni, bo Polska to coś innego).

Obudzą się więc w dekadzie lat 60. idee wolności jednostki, które niestety wyrodzą się w następnych dziesięcioleciach w nieokiełznany libertarianizm. Wolność jednostki, która wyrosła na podłożu humanistycznym, podryfuje w stronę wolności opartej na pieniądzu, karierze. Tak hippies przemienią się w yuppies.

hendrix.jpg

za ewasobkowicz.pl

Pisze o tym Jenny Diski w ciekawej, uroczej książce Lata sześćdziesiąte wydanej w ramach cyklu „Twarze kontrkultury”.

Myślę, że każdy musi do tamtych lat czasami zaglądać. Czy młody, czy stary. Młodego zaskoczą, stary się zaduma. Pomogą w tym książki. Oprócz książeczki Diski polecam na przykład Jona Savage'a 1966. Rok,  w którym eksplodowała dekada.  Z naszego podwórka All you need is love Jerzego Jarniewicza, eseisty, poety, tłumacza i niewątpliwie miłośnika tamtych czasów. O pokoleniu amerykańskich i polskich hipisów mamy bogato dokumentowane pozycje: Bogusława Tracza Hippiesi, kudłacze, chwasty oraz nad wyraz osobistą Kamila Sipowicza Hipisi w PRL-u. Ale uwaga: lata 60. to nie tylko hipisi. To także loty w Kosmos, narodziny komputera, rewolty roku 68, ale z drugiej strony wyniszczająca wojna w Wietnamie, ciąg dalszy starć Wschód-Zachód, narkotyki…

Obejrzyjcie kilka filmów. Easy rider, Hair (kto nie widział, niech się wstydzi), prześmiewczego Doktora Strangelove Stanley'a Kubricka z nieodżałowanym Peterem Sellersem o... bombie atomowej (zimna wojna trwa!), doskonałego Absolwenta ze świetnym Dustinem Hoffmanem, coś z Nowej Francuskiej Fali, coś z kina włoskiego, zdecydowanie 8 ½ Felliniego, z naszych młodego jeszcze Wajdę. Dla równowagi klimatyczne westerny Sergio Leone (kto kpi, niech pamięta, że to on nakręcił potem Dawno temu w Ameryce). O tych czasach traktuje serial Mad Men o środowisku ludzi reklamy (wciąż można go zobaczyć na HBO GO). 

Wspaniałą muzykę lat. 60. lepiej słuchać, niż o niej czytać. Jenny Diski uważa zresztą muzykę tych lat za największe osiągnięcie może i półwiecza? A moda? Ta wraca i wraca. To co kiedyś szokowało, teraz zdaje się zwyczajne, normalne.

Wolność w muzyce, modzie, myśleniu o człowieku. Nie piękne to czasy?

PS
Komu mało, niech spojrzy na beat generation z poprzedniej dekady. Bo tam się to urodziło.
PS 2
O latach 60. jeszcze będzie. Przecież na to zasługują, a to moje lata dziecięce.

  2 komentarze  | 
  • Ha ha - Użytkownik: rl, 2021-05-13 12:00:53
    Z Leone zrobił się Corleone. Racja.
  • Sergio Leone - Użytkownik: Jurek, 2021-05-03 10:58:52
    Don Corleone może mieć pretensje. Mieszał w przemyśle filmowym (koński łeb), ale raczej nie reżyserował.

2021-02-22 - Kaffeeberg

Wpadam na pomysł, żeby zaprosić przyjaciół i różnych znajomych z Koszutki, z mojej dzielnicy, byśmy założyli na Facebooku grupę i powspominali. Odświeży mi się pamięć.

„– Wiem, że to nic nie daje – powiedział Gregorovius. – Wspomnienia mają tylko urozmaicać mało interesujące części przeszłości. – Tak, to nic nie daje – zgodziła się Maga”.[1] Czy ufać pamięci, czy wątpić w nią i pisać „pamiętam” w cudzysłowie?[2]

Ale oni chwytają. Opowiadają i dobrze się bawią. Jestem przewodnikiem grupy, choć jak u Boccaccia – bez wawrzynu na głowie. Niektórzy piszą to, o czym nie wiedziałem nigdy. W czasach zarazy powstają Dekamerony. Lubię być z tymi ludźmi, nawet wirtualnie. W normalnych warunkach spotykamy się co parę miesięcy, co pół roku, coś jemy, pijemy (niedużo), rozmawiamy. Nasz świat się podzielił, jestem bezradny jak inni. Lepiej zanurzyć się w przeszłość, choć i tam czają się demony. Ale te demony zostały pokonane. Zostały pokonane, zostały pokonane… dźwięczy mi w uszach, drętwieję. 



[1] Julio Cortazar, Gra w klasy, tłum. Z. Chądzyńska, Warszawa 2001.

[2] Mariusz Szczygieł. Wywiad w specjalnym, świątecznym Tygodniku Powszechnym, nr 3-4 (15-16), Kraków 2020.

To fragment wstępu do książeczki, którą pisałem (with not so little help from my friends) w ubiegłym roku, roku pandemii. To I część opowieści o Koszutce, dzielnicy Katowic, gdzie mieszkam już tak długo. Tu lata 66-67. 
A to fragment rozdziału o cyrku.

Widowisko toczyło się, orkiestra na galeryjce grała raźno i głośno, klauni turlali się po arenie, akrobaci skakali na trapezach, dżygici to chowali się za końskimi grzbietami, to podskakiwali w górę wysoko, synogarlice wylatywały z pustego cylindra, światła wirowały po cyrkowym nieboskłonie, Grzesiek jednak czekał z niecierpliwością na finał. Lwy. Nie wiedział, co woli: lwy, tygrysy czy może niedźwiedzie. Chyba jednak lwy. Pozornie ospały i niezainteresowany światem lew potrafi w jednej chwili zrobić coś absolutnie niewiarygodnego. I nieoczekiwanego. Kasia twierdziła, że cyrk to męczenie zwierząt. Świsnął bat. Grzesiek poczuł, jak siedząca obok niego siostra drgnęła. Lew przysiadł do skoku. Jak ten, którego zastrzelił Staś. Ludzie w cyrku wstrzymali oddech. Lew skoczył niedbale ale precyzyjnie przez płonące koło, wielkim namiotem wstrząsnął grad oklasków. Schnąca w oknie Lipińskich szmatka do chodzenia po dopiero co wywiórkowanym i pomalowanym parkiecie wpadła do świeżo ugotowanego kompotu sąsiadki z mieszkania piętro niżej, pani Piłkowej. Tusz! Po jakimś czasie do Grześka dotarło, że pan Piłka jest fiszą w tej wstrętnej Służbie Bezpieczeństwa. No, esbek dostał przynajmniej za swoje.


Rys_na_basenie.jpg

Tak, to ja, ok. 63 r., przy basenie SP nr 59.

Kaffeeberg znaczy: "Góra Kawowa". Tak kiedyś nazywano teren Koszutki. Ciekawe...

 

2021-01-18 - Rzymscy (czy tylko?) adwokaci

Maciej Jońca to prawnik i zarazem historyk sztuki. Specjalizuje się w prawie rzymskim, co owocuje licznymi publikacjami (Prawo rzymskie, Łacińskie sentencje prawnicze, Leksykon tradycji rzymskiego prawa prywatnego). Współpracuje z Wydawnictwem C.H.Beck i to właśnie tam ukazała się książka Prawo rzymskie, Mirabilia. Jest to prawdziwa sylwa. Rzecz o wędrówce prawa rzymskiego przez wieki, począwszy od założenia Miasta po czasy zupełnie współczesne. Czego tu nie ma. Jest o Cezarze rzucającym kości, o rzymskim małżeństwie, o Piłacie, ale także o papieżu Piusie XI, braciach Grim (byli prawnikami), Liceum Aleksandrowskim, studenckich korporacjach i pojedynkach itd., itd. Prawo, rzymskie prawo jest naszym towarzyszem, powiernikiem, pośrednikiem w kontaktach ze światem. Jest ta książka popisem erudycyjnym autora, który swobodne przemieszcza się po epokach, krainach, przygląda się maluczkim i wielkim. Bo prawo (zrodzone z prawa rzymskiego) jest częścią naszej kultury.

Wybrałem rozdział „O rzymskiej adwokaturze z przymrużeniem oka”. Jest tu o chciwych adwokatach, przekupnych sędziach, o (bezskutecznych) próbach naprawy koślawej (zawsze) prakyki prawniczej. A jako przykład, czym była adwokatura za czasów princepsów, krótki wyimek z mojej książki W cieniu Golgoty, gdzie bohaterem jednej z części jest pewien kauzyperda - Lukcejusz Albinus. Rzecz dzieje się za panowania cesarza Trajana. Tak chyba to wyglądało…

Mówi Lukcejusz Albinus:

– A zatem wiesz już, co robić. Wiesz? Nie bardzo. Powiem zatem to raz jeszcze, tępy ośle, żeby ci się wbiło jak ćwiek do buta. Na piątą pracę Herkulesa! Kogo mi tu przysłali! Piąta praca to stajnie Augiasza. Też nie wiesz, o czym mówię, bo skąd. A gdzie jest Fabiusz?

– Zachorzał wczoraj, mówiłem.

– Prawda, mówiłeś. To nie mógł poczekać parę dni? Ja, widzisz, pożar dziś miałem, ale mnie to nie zwalnia od pracy. No, trudno, zatem słuchaj. – Westchnął ciężko Albinus. – Jutro o piątej godzinie przychodzisz z koleżką do bazyliki Julijskiej. Klaudiusz zakazał sądzić na początku roku, ale spraw teraz tyle, że trudno ze wszystkim nadążyć. Więc przychodzicie, gdy tłum ludzi na Forum jest największy. Zrozumiałeś, baranie? Tylko żeby was nie zatrzymały te pomarańczowogłowe tłuste kurwiszony, co przy Via Sacra stoją od świtu. Dobrze się sprawicie, to będzie was stać na lepsze. Dam wam parę adresów. Przechodzicie przez portyk, potem od razu do środka. Wejście od Via Sacra, to wiesz. Moja sprawa druga od lewej. Druga. Powtórz.

– Druga, panie.

– Dobrze. Od lewej. Za przepierzeniem, kotarą. A żebyś się nie zgubił, cioto jedna. Stajecie blisko, ale nie za blisko, żeby się zbyt podejrzane nie zdało. Na podwyższeniu siedzą decemwir i sędziowie, czasem zjawia się pretor. Sędziów powinno być trzydziestu pięciu, ale zwykle jest mniej. A to zaśpi, a to mu paznokieć schodzi, a to go brzuch boli, bo nażarł się nieświeżych koszatek, a to zapił i rzyga do świtu, bo patron podał na uczcie podłe wino z Watykanu zamiast przedniego falerna. Więc będzie dwudziestu pięciu, nie więcej. Przed nimi czy raczej pod nimi my, czyli adwokaci jednej i drugiej strony, w fioletowych togach, świadkowie, oby nie przekupieni. Wkoło publika, widzowie. Wśród nich wy. Że niby też zwykłą widownią jesteście. A teraz do rzeczy.

– Do rzeczy, panie.

– Co mówisz? Tak, cioto, do rzeczy. Nie wiem, czemu konsul odesłał tę sprawę do centumwirów. Chyba mu się coś pomyliło, a może już nie chciał sądzić, gdy mu się urząd kończył? Zwyczajnie spory z fideikomisów sądzi konsul. Nie wiesz, o co chodzi?

– Nie, panie.

– Nie szkodzi. I tak ci powiem. Jak masz krzyczeć, wiedz za czym. Przynajmniej zapamiętaj nazwiska. Dasz radę spamiętać?

– Dam, panie.

– Stary Licyniusz Sabinus, który nie miał syna ni córki, spisał testament, w którym swoim głównym dziedzicem zrobił Herenniusza Polliona, tego co był konsulem chyba z piętnaście lat temu. Woła przed śmiercią dwóch wyzwoleńców i coś im pokazuje palcami, bo mówić nie mógł, tak go już Charon ucapił. „Kodycyl chcesz, panie, uczynić?”, pyta jeden. „Tak”, pokazuje Licyniusz Sabinus palcami i głową skwapliwie kiwa. „A co chcesz tam mieć, panie? Może chcesz, żeby Herenniusz Pollion dał nam po śmierci połowę majątku, który odziedziczy po tobie?”. „Tak”, pokazuje znów czcigodny i bardzo już bliski śmierci Licyniusz. Po czym opada na poduszkę i tyle go na tym świecie widzieli. Rozumiesz coś z tego?

– Nic, panie.

– Na Słońce Niezwyciężone, które się nam niedawno narodziło, ja też nic nie rozumiem. Oszustwo, wielkie oszustwo! Dlatego mnie Herenniusz Pollion wynajął, żebym tych łotrów zdemaskował. I zrobię tak, Herkules mi świadkiem i jego wielki fallus, znaczy się, wielka maczuga. Ale gdy będę mówił i racje nasze przedstawiał, na co mam sześć wodnych klepsydr, co daje dwie godziny, trzeba mi jakiego wsparcia. Trzeba mi was, łotry. Boście też łotry jak tamci wyzwoleńcy. Więc, gdy podniosę palec, o tak, ku górze, dajecie mi wielkie brawa, a gdy podniosę dwa palce, zaczniecie krzyczeć: Lukcejusz Albinus!, dwa razy, i klekotać jak bociany, a gdy trzy palce uniosę ku niebu, usłyszą sędziowie i świat cały, a chociaż pół bazyliki: „Ukarać oszustów. Na galery z nimi, na galery! Albo jak kiedyś chrześcijan: dać lwom!”. I macie buczeć jak bąki na łące. A nic się nie bójcie, gdy ten drugi adwokat też będzie miał taką klakę. Każdy ma. Wy macie głośniej klaskać i krzyczeć. I tyle. W przerwach możecie sobie pograć w warcaby. Plansze są na podłodze, żetony leżą w puszkach pod ścianami. A teraz powtórz.

– Gdy jeden palec…

Adwokaci1.jpg

z: wojciechwesolowski.pl

 

 

2020-11-12 - Przemek

Kiedy odejdę, pozwól mi odejść.

Pozwól mi odejść,

Mam tak wiele rzeczy do zrobienia i zobaczenia.

Nie płacz, kiedy myślisz o mnie,

Dziękuj za dobre lata,

Dałem ci moją przyjaźń.

Możesz tylko zgadywać

Szczęście, które mi przyniosłeś.

Dziękuję za miłość, którą wszyscy mi okazywali,

Teraz czas na samotną podróż.

Przez krótką chwilę możesz współczuć sobie,

Zaufanie przyniesie ci pocieszenie i ukojenie.

Na jakiś czas zostaniemy rozdzieleni,

Niech wspomnienia ukoją twój ból.

Nie jestem daleko, a życie toczy się dalej...

Jeśli będziesz czegoś potrzebować, zadzwoń do mnie, a przyjdę.

Nawet jeśli nie możesz mnie zobaczyć ani dotknąć, będę tam,

A jeśli posłuchasz swojego serca, wyraźnie poczujesz,

Przyniosę słodycz miłości.

A kiedy nadejdzie czas, abyś wyszedł,

Będę tam, aby cię powitać.

Nieobecny w moim ciele, obecny u Boga.

Nie idź do mojego grobu, by płakać,

Nie ma mnie tutaj, nie śpię.

Jestem tysiącem wiatrów, które wieją,

Jestem blaskiem

Kryształków śniegu;

Jestem światłem przenikającym

pola pszenicy.

I jestem delikatnym jesiennym deszczem,

Idę za przebudzeniem ptaków w ciszy poranka,

Jestem gwiazdą, która świeci w nocy.

Nie idź do mojego grobu, aby płakać,

Nie ma mnie tutaj,

Nie jestem martwy.

                                                       z poezji indyskiej nadesłała F.A.

                                              (na śmierć mojego syna)

124680813_799687837554122_3102112379038175592_n.jpg

 

 

 

 

 

 < 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 >  Ostatnia »